Prezydent Hamid Karzaj ogłosił w Londynie strategię, która ma doprowadzić do zakończenia rebelii talibów i wycofania zachodnich wojsk z Afganistanu.
– Musimy dotrzeć do wszystkich rodaków, także tych niezadowolonych braci, którzy nie są częścią al Kaidy ani innych organizacji terrorystycznych i którzy są gotowi zaakceptować naszą konstytucję – przekonywał Karzaj przedstawicieli 70 państw na konferencji poświęconej pomocy Afganistanowi. Jego zdaniem w ciągu kilku miesięcy powinna się odbyć Loja Dżirga – wielkie zgromadzenie przywódców plemiennych z udziałem talibów. Aby umożliwić negocjacje, ONZ skreśliła we wtorek pięciu wysokich rangą talibów, w tym mułłę Omara, z listy osób podejrzanych o terroryzm.
Zgodnie z planem rebelianci, którzy złożą broń i zgodzą się na respektowanie zasad demokracji, będą mogli liczyć na dobrze płatne posady w policji, armii i sektorze rolniczym. Wspólnota międzynarodowa zadeklarowała 500 milionów dolarów pomocy na programy, które mają zapewnić byłym rebeliantom godziwe warunki życia. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton zapowiedziała, że amerykańska armia otrzymała zgodę, by wyasygnować „znaczące fundusze na wsparcie tej strategii”. Aby jednak – jak bywało w przeszłości – fundusze nie zostały rozkradzione, Zachód zapowiedział, że będzie rozliczał Karzaja z walki z korupcją. Wyklucza też negocjacje z ekstremistami, którzy mają związki z al Kaidą.
Talibowie, którzy po przejęciu w 1996 roku władzy w Afganistanie wprowadzili rządy szarijatu i udzielili schronienia Osamie bin Ladenowi, to najbardziej radykalni przedstawiciele plemion pasztuńskich, które stanowią połowę ludności Afganistanu. Ich reżim upadł w 2002 r. w wyniku amerykańskiej interwencji, ale radykałowie rozpoczęli wojnę partyzancką, a rebelia szybko ogarnęła większą część kraju. W Afganistanie walczy z nimi już ponad 110 tys. żołnierzy z państw NATO, w tym 2 tys. Polaków. W drodze jest kolejnych 30 tys. żołnierzy USA i 7 tys. z Europy.
Dzień przed konferencją w Londynie talibowie odrzucili ofertę pojednania, zapewniając na swojej stronie internetowej, że nie dadzą się kupić, bo walczą o wyzwolenie Afganistanu spod obcej okupacji. Prezydent Afganistanu liczy jednak, że król Arabii Saudyjskiej przekona talibów do kompromisu. Karzaj robił też wszystko, by pokazać, że wyjście obcych wojsk to tylko kwestia czasu. – Afgańskie siły przejmą kontrolę nad bezpieczeństwem tak szybko, jak to będzie możliwe. Niektóre prowincje zostaną oddane w ich ręce już na przełomie 2010 i 2011 roku – zapewniał. Jego zdaniem przejęcie kontroli nad wszystkimi prowincjami nastąpi do 2015 roku, ale szkolenie afgańskiej armii przez siły zachodnie może potrwać jeszcze dziesięć lat.