Na początku grudnia skorzystaliśmy z możliwości, jaką daje internautom większość prezydenckich stron internetowych. „Napisz do prezydenta” – kuszą na Tajwanie, w Iranie, nawet na Mauritusie. Biały Dom wręcz zachęca do pisania, gdyż – jak czytamy – prezydent Obama chce „stworzyć najbardziej otwartą i dostępną dla wszystkich administrację w historii Ameryki”.
Sprawdziliśmy, czy listy naprawdę docierają do prezydentów i czy przywódcy w ogóle na nie odpowiadają.
[srodtytul]Cisza w eterze[/srodtytul]
Barack Obama do dziś nam nie odpisał. Podobnie jak m.in. prezydenci Iranu, Rosji, Białorusi, Azerbejdżanu i Turkmenistanu. Ale też Bułgarii, Tajwanu, małej Czarnogóry, Wenezueli. W niektórych przypadkach otrzymaliśmy jedynie automatyczne potwierdzenie, że list dotarł.
„Nasze biuro każdego dnia otrzymuje dziesiątki tysięcy wiadomości od Amerykanów. Robimy co w naszej mocy, by odpowiedzieć na tyle listów, ile możemy” – taki komunikat pojawił się zaraz po wysłaniu e-maila do Białego Domu.