Brytyjskie gazety już wybrały

Przed dzisiejszymi wyborami do Izby Gmin wiele gazet poparło konserwatystów Davida Camerona

Publikacja: 06.05.2010 02:30

David Cameron w ostatnim dniu kampanii spotykał się z wyborcami przez całą dobę. Odwiedził m.in. sta

David Cameron w ostatnim dniu kampanii spotykał się z wyborcami przez całą dobę. Odwiedził m.in. stację pogotowia w Dudley (fot: Darren Staples)

Foto: Reuters

Do ostatniej chwili sondaże wskazywały, że Wielka Brytania zmierza w stronę tzw. zawieszonego parlamentu, czyli takiego, w którym żadne ugrupowanie nie ma większości potrzebnej do samodzielnego rządzenia. Większość gazet chciała jednak zwycięstwa konserwatystów i odsunięcia od władzy rządzącej od 13 lat Partii Pracy. Argument był zawsze ten sam: rządy Davida Camerona dają większe szanse na wyprowadzenie kraju z głębokiej recesji.

[srodtytul]Rozżalony Brown[/srodtytul]

– Gazety, ich właściciele, kilkoro celebrytów i biznesmenów próbowało zdecydować o wyniku wyborów, zanim się one odbyły – żalił się premier Gordon Brown w wywiadzie dla wczorajszego dziennika „The Times”. Przywódca Partii Pracy do ostatniej chwili nie chciał się zgodzić na wywiad dla gazety, która otwarcie poparła konserwatystów. Oprócz niej zrobił to m.in. opiniotwórczy dziennik „Financial Times” i tygodnik „Economist”, który wcześniej popierał laburzystów za ich ambitne plany gospodarczych reform.

– W prasie ekonomicznej decyzja o poparciu konkretnej partii podejmowana jest po analizie, które ugrupowanie będzie najlepsze dla rozwoju gospodarczego kraju. Ale inne gazety kierują się własnym interesem – mówi „Rz” dr Michael Cole, politolog z Uniwersytetu w Liverpoolu. – Lewicowe „Independent” i „Guardian” kalkulują, jaki rząd najbardziej będzie pasował do ich przekonań. A najbardziej przewidywalne są „Daily Mail” i „Daily Telegraph”, które popierają prawicę, oraz „Daily Mirror” związany z laburzystami – dodaje.

Wsparcie dla partii nie ogranicza się jedynie do komentarza, w którym redakcja ogłasza, kogo poparłaby w wyborach i dlaczego. Eksperci podkreślają, że artykuły są często pisane w sposób jednostronny, tak aby wspieranego przywódcę wybielić. – Nasze media w sposób skandaliczny nie zachowują równowagi – alarmuje komentatorka „Guardiana” Marina Hyde.

Pierwsza od Partii Pracy odwróciła się czytana przez około 3 miliony osób bulwarówka „The Sun”, należąca do australijskiego miliardera i właściciela koncernów medialnych na całym świecie Ruperta Murdocha. „Laburzyści stracili swoją szansę” – ogłosił dziennik już we wrześniu 2009 roku. Gazeta zarzuca Partii Pracy, że nie ograniczyła biurokracji tłamszącej biznes, nie wprowadziła ulg podatkowych stymulujących wzrost gospodarczy i nie dokonała reformy rozrzutnego sektora publicznego. „Laburzyści, zamiast wprowadzać reformy, skupili się na walce o utrzymanie władzy” – pisał „The Sun”.

[srodtytul]Kto czyta tabloidy[/srodtytul]

Chociaż do Ruperta Murdocha należą także „The Times” i „Sunday Times”, gazety te nie zawsze zachowują się tak samo jak poczytna bulwarówka. – Murdoch kieruje się kalkulacją, kto będzie najbardziej odpowiadał czytelnikom danej gazety. Jego dzienniki podążają za opiniami odbiorców – mówi Cole.

Trend ten jest widoczny już od wyborów w 1997 roku, które przytłaczającą większością wygrała Partia Pracy. „The Sun” jednoznacznie opowiedział się wtedy za laburzystami, ogłaszając wielkimi literami na pierwszej stronie: „»The Sun« popiera Blaira”.

– Ostatni raz gazety same wywierały wpływ na to, jak ludzie głosują, w 1979 i 1992 roku, kiedy wygrywali konserwatyści – podkreśla dr Stephen Fisher, politolog z Uniwersytetu w Oksfordzie.

Według ekspertów, nawet jeśli poparcie gazet zwiększa szanse na wygranie wyborów, to ich wpływ równoważą inne media. – Brytyjska telewizja stara się być bezstronna. I to z niej oraz z Internetu w coraz większym stopniu wyborcy czerpią informacje na temat polityki – zauważa Michael Cole.

[ramka][b]Warto mieć przyjaciół w mediach[/b]

W wielu krajach właściciele mediów to znajomi kandydatów w wyborach. To w znaczący sposób może pomóc w zdobyciu głosów wyborców. Podczas kampanii prezydenckiej w 2007 r. francuska prasa była podzielo- na – część wspierała kandydata prawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) Nicolasa Sarkozy’ego, a część – głównie lewicowa – popierała kandydatkę socjalistów Segolene Royal. Swe sympatie do Sarkozy’ego wyrażały głównie wpływowe media należące do jego bliskich przyjaciół – dziennik „Le Figaro” biznesmena Serge’a Dassaulta, który jest także senatorem UMP, tygodnik ekonomiczny „Les Echos” należący do Bernarda Arnaulta, który był świadkiem na ślubie Sarkozy’ego z jego pierwszą żoną Cecilią, oraz telewizja TF1 należąca do Martina Boyguesa, później świadka na ślubie Sarkozy’ego z drugą żoną Carlą Bruni. Poparcie w postaci takich nagłówków jak „Nadzieja Francji” poskutkowało: Sarkozy wygrał wybory. Włoski premier Silvio Berlusconi jest właścicielem największego koncernu medialnego w kraju i kontroluje telewizję publiczną RAI. To pomaga – premierem jest już po raz trzeci. Działania wrogich mediów mocno go irytują. W październiku groził, że rozprawi się z gazetami, które piszą o skandalach obyczajowych z jego udziałem. Szczególnie wrogo nastawiony jest do Berlusconiego lewicowy dziennik „La Repubblica”.

[i]—ryb[/i][/ramka]

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017