[i] Korespondencja z Brukseli [/i]
Piwnica z prezentami w podziemiach Berlaymont w niczym nie przypomina skarbca. Gdy wchodzę tam z szefem protokołu Komisji Europejskiej, przestrzeń rozświetlają jarzeniówki. Sala wygląda jak czysta duża piwnica, w której na metalowych regałach gromadzone są niepotrzebne już sprzęty. To prezenty, które przez ostatnie lata dostawali unijni komisarze od swoich zagranicznych gości.
[srodtytul]Co nie nadaje się na loterię[/srodtytul]
– Co jakiś czas część rzeczy przekazujemy na loterię organizowaną przez organizację charytatywną Femmes de l’Europe. Ale część się tam nie nadaje, bo nikt by nie kupił. Albo po prostu nie wypada nam tego wystawiać na loterii ze względu na wygrawerowane napisy – mówi „Rz” Jacques de Banst.
Trudno byłoby przeznaczyć na loterię portret Güntera Verheugena, byłego unijnego komisarza ds. rozszerzenia, który podarował mu rząd turecki. Albo oprawiony bursztyn z dedykacją od Aleksandra Kwaśniewskiego dla przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego. Czy pudełko na cygara z amerykańską flagą i dedykacją od George’a W. Busha. W piwnicy nie brakuje też arabskich chodników, zestawów filiżanek, okolicznościowych monet, obrazów, afrykańskich foteli. Większość nie budzi pożądania. Dosłownie kilka interesujących prezentów, np. chiński katalog ze znaczkami ze wszystkich państw, które w filatelistyczny sposób zauważyły olimpiadę w Pekinie.