Praca dla dobra społeczeństwa – tak nazywa się nowy projekt rządu, którym zamierza objąć bezrobotnych. Takich jak Arno Dübel okrzyczany przez „Bild” najbardziej bezczelnym bezrobotnym ostatnich dziesięcioleci.
Arno ma 54 lata i od ponad 30 lat nie skalał się żadną pracą. – Nie narzekam. Żyję dobrze – mówił ostatnio w popularnym talk-show niemieckiej telewizji, chwaląc się, że nie musi nawet robić zakupów w taniej sieci Aldi, lecz stać go na znacznie droższą Edekę.
[srodtytul]Wspierać i żądać[/srodtytul]
Ilu jest takich jak Arno, uchylających się uporczywie od pracy, nie wie nikt. Rząd liczy jednak wydatki na zasiłki i doszedł do wniosku, że trzeba je obciąć i zmusić przynajmniej część bezrobotnych do pracy. Jeżeli nie perswazją, to niemal siłą. – Praca dla społeczeństwa jest konsekwencją zasady: wspierać i żądać – mówi Ursula von der Leyen (CDU), minister pracy w rządzie Angeli Merkel. Zgodnie z nowym programem bezrobotni mieliby wykonywać pracę w miejscu zamieszkania, sprzątając ulice, troszcząc się o seniorów w domach opieki i dbając o czystość stadionów czy kościołów.
Pomysł nie jest nowy, ale nikomu nie udało się go nigdy wprowadzić w życie. Katastrofą zakończyły się próby zatrudnienia bezrobotnych do odśnieżania w czasie ostatniej zimy, jak i wcześniejsze pomysły stworzenia dla nich sezonowych miejsc pracy w rolnictwie. Wielu unika pracy jak Arno, który nie ukrywa dezaprobaty dla nowego programu rządowego. Jest jednym z długotrwałych bezrobotnych i otrzymuje swoje 359 euro miesięcznie zasiłku, tzw. Hartz IV. Urząd pracy troszczy się o jego czynsz, koszty leczenia i różnego rodzaju dodatkowe zapomogi. To właśnie odbiorców pomocy Hartz IV rząd chciałby zatrudnić do prac dla dobra publicznego, oferując pomoc finansową zatrudniającym ich gminom, organizacjom charytatywnym czy Kościołom. Pomysł napotyka jednak na sprzeciw samych bezrobotnych, związków zawodowych, a także wielu fachowców. – Nie jest to nic innego jak zmuszanie ludzi do pracy za głodową płacę – twierdzą obrońcy praw bezrobotnych z partii Die Linke (Lewica). Zastrzeżenia mają Zieloni i SPD.