Plany budowy 13-piętrowego islamskiego centrum kulturalno-religijnego na Manhattanie, zaledwie 200 metrów od miejsca zamachów z 11 września 2001 roku, budzą ogromne kontrowersje. Z tygodnia na tydzień napięcie rośnie, a do dyskusji włączają się najważniejsi politycy z całego kraju.
W niedzielę na Manhattanie znów pojawiły się setki demonstrantów, których policja rozdzieliła na dwie grupy. Około 500 manifestantów sprzeciwiało się planowanej budowie meczetu i żądało przeniesienia go dalej od miejsca, w którym islamscy fanatycy zabili ponad 2700 osób.
– Powinni go postawić na Bliskim Wschodzie – przekonywał reportera AP Steve Ayling, 40-letni hydraulik z Brooklynu. Jego zdaniem osoby, które forsują teraz budowę centrum islamskiego, to tacy sami ludzie, jak ci, którzy zniszczyli bliźniacze wieże World Trade Center. "Wszystkiego, czego musiałem się nauczyć o islamie, nauczyłem się 11 września" – to jedno z haseł przeciwników meczetu.
[srodtytul]Muzułmanin Obama?[/srodtytul]
Po drugiej stronie policyjnych barierek protestowała grupa ok. 200 zwolenników centrum islamskiego i przeciwników islamofobii oraz rasistowskich i antyamerykańskich lęków.