Szczyt G20 sukcesem Korei

Korea Południowa, gospodarz spotkania, jako jedyna miała prawo mówić o pełnym sukcesie. Seul był doskonałym wyborem - pisze Janusz Reiter

Publikacja: 15.11.2010 20:38

Szczyt G20 sukcesem Korei

Foto: AFP

Red

Nikt nie wyjechał z poczuciem triumfu, wszyscy wrócili do domów ze zrozumiałym i chyba nieuniknionym niezadowoleniem. A jednak Seul był dobrze wybranym miejscem. Idea G20 polega m.in. na tym, że ma to być grono na tyle wąskie, aby mogło podejmować efektywne decyzje, i na tyle szerokie, żeby było reprezentatywne dla dzisiejszego świata. Z tego drugiego punktu widzenia Azja była wyborem prawie oczywistym. Nikt nie wątpi, że to właśnie stamtąd słychać muzykę przyszłości. Ale ta azjatycka muzyka ma różne brzmienia. Jedno z nich, japońskie, jest sympatyczne dla zachodnich uszu, ale zdaje się tracić siłę oddziaływania. Drugie, chińskie, brzmi donośnie i zarazem obco, a przez to budzi obawy, i to nie tylko w świecie zachodnim. I jest także brzmienie koreańskie – bezsprzecznie azjatyckie, ale niebudzące kontrowersji, a tym bardziej poczucia zagrożenia. Korea, jeszcze w latach 60. XX wieku jeden z biedniejszych krajów świata, skazana na zachodnią pomoc rozwojową, stała się jedną z najpotężniejszych i najprężniejszych gospodarek. Korea przeszła też drogę od represyjnej dyktatury do liberalnej demokracji. Jej sukces można ocenić tylko wtedy, jeśli uwzględni się oba składniki: dobrobyt i demokrację.

Jest to kraj średniej wielkości. Koreańczycy nie twierdzą, że ich model jest dobry dla Chin, kraju 25-krotnie większego. Ale też nie uważają, że cała Azja, w której jest przecież więcej krajów średniej wielkości i małych niż mocarstw porównywalnych z Chinami, musi pójść drogą wytyczoną w Pekinie. Sukces Korei może wpłynąć na decyzje o przyszłości podejmowane w wielu z tych państw.

[srodtytul]Uwikłani w konflikt[/srodtytul]

Korea Południowa jest krajem uwikłanym w jeden z najtrudniejszych nierozwiązanych konfliktów w Azji i na świecie: podział Półwyspu Koreańskiego, którego północną część zajmuje państwo budzące nie tylko odrazę, ale i poczucie zagrożenia. Co więcej, cała Azja jest kontynentem z wieloma nierozwiązanymi historycznymi sporami, z rywalizacją mocarstw w stylu, który my Europejczycy znamy już tylko z podręczników historii XIX-wiecznej Europy. Koreańska polityka, szukając poparcia dla przewodnictwa w G20, musiała zręcznie manewrować wśród sprzecznych interesów i ścierających się resentymentów. A przy tym nie jest to przecież kraj o wielkich tradycjach politycznych. Kompleksy prowincji do dzisiaj dają o sobie znać. Ale Korea zrobiła postęp, który wielu krajom przychodzi z wielkim trudem mimo sukcesów gospodarczych: nauczyła się albo raczej wciąż się uczy sztuki przywództwa politycznego, które polega na tym, że dbając o własne interesy, trzeba formułować propozycje szersze, atrakcyjne dla innych partnerów.

[srodtytul]Ambitna polityka[/srodtytul]

Dotyczy to zarówno gospodarki, jak i polityki. Kraj, który przewodniczy G20, musi nie tylko rozumieć całą różnorodność interesów i poglądów członków tej grupy, ale też tak formułować własne propozycje, aby przyczynić się do osiągnięcia kompromisu. Taki kraj musi się znać nie tylko na sprawach własnego otoczenia, ale na problemach globalnych, takich jak zmiany klimatyczne.

Korea nigdy nie otrzymałaby misji kierowania procesem G20, gdyby nie miała ambitnej polityki klimatycznej. Ponieważ ją ma, może występować wobec potężnych Chin w roli kompetentnego partnera, który ma do zaoferowania przydatne doświadczenia.

[srodtytul]Niedowartościowany partner[/srodtytul]

Przypadek Korei jest tak ciekawy dlatego, że nie jest to kraj, który ma oczywiste prawo do odegrania roli gospodarza szczytu G20. USA czy Chiny to kandydaci, za którymi stoją niepodważalne racje polityczne i ekonomiczne. Francja ma racje historyczne. Korea nie może się powołać na takie argumenty. Jej kandydatura nie była oczywista, a jeśli stała się powszechnie akceptowana, jest to tym bardziej godne uwagi.

Tej uwagi nie powinno zabraknąć również w Polsce. Korea jako partner jest w naszej polityce niedowartościowana.

Jej kariera polityczna i gospodarcza jest dla Polski inspirującym przykładem. Zainteresowanie Koreańczyków budzi z kolei polskie doświadczenie pojednania z sąsiadami jako ważny element budowania bezpieczeństwa.

Łączy oba kraje udana transformacja polityczna i gospodarcza. Tym, którzy głoszą dziś, że model rozwoju promowany przez USA, a określany jako konsensus waszyngtoński, już się wyczerpał, a przyszłość należy do konsensusu pekińskiego, czyli autorytarnej polityki i wolnego rynku, można polecić przykład Korei i Polski, coś, co można by nazwać konsensusem seulsko-warszawskim.

Oba kraje muszą tylko uwierzyć, że ich doświadczenie lokalne ma wartość uniwersalną. Korea, jak pokazuje jej rola w G20, już tę lekcję odrobiła, Polska – jeszcze nie.

[i]Autor jest prezesem Centrum Stosunków Międzynarodowych, był ambasadorem Polski w Niemczech i Stanach Zjednoczonych[/i]

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1166
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne