Nikt nie wyjechał z poczuciem triumfu, wszyscy wrócili do domów ze zrozumiałym i chyba nieuniknionym niezadowoleniem. A jednak Seul był dobrze wybranym miejscem. Idea G20 polega m.in. na tym, że ma to być grono na tyle wąskie, aby mogło podejmować efektywne decyzje, i na tyle szerokie, żeby było reprezentatywne dla dzisiejszego świata. Z tego drugiego punktu widzenia Azja była wyborem prawie oczywistym. Nikt nie wątpi, że to właśnie stamtąd słychać muzykę przyszłości. Ale ta azjatycka muzyka ma różne brzmienia. Jedno z nich, japońskie, jest sympatyczne dla zachodnich uszu, ale zdaje się tracić siłę oddziaływania. Drugie, chińskie, brzmi donośnie i zarazem obco, a przez to budzi obawy, i to nie tylko w świecie zachodnim. I jest także brzmienie koreańskie – bezsprzecznie azjatyckie, ale niebudzące kontrowersji, a tym bardziej poczucia zagrożenia. Korea, jeszcze w latach 60. XX wieku jeden z biedniejszych krajów świata, skazana na zachodnią pomoc rozwojową, stała się jedną z najpotężniejszych i najprężniejszych gospodarek. Korea przeszła też drogę od represyjnej dyktatury do liberalnej demokracji. Jej sukces można ocenić tylko wtedy, jeśli uwzględni się oba składniki: dobrobyt i demokrację.
Jest to kraj średniej wielkości. Koreańczycy nie twierdzą, że ich model jest dobry dla Chin, kraju 25-krotnie większego. Ale też nie uważają, że cała Azja, w której jest przecież więcej krajów średniej wielkości i małych niż mocarstw porównywalnych z Chinami, musi pójść drogą wytyczoną w Pekinie. Sukces Korei może wpłynąć na decyzje o przyszłości podejmowane w wielu z tych państw.
[srodtytul]Uwikłani w konflikt[/srodtytul]
Korea Południowa jest krajem uwikłanym w jeden z najtrudniejszych nierozwiązanych konfliktów w Azji i na świecie: podział Półwyspu Koreańskiego, którego północną część zajmuje państwo budzące nie tylko odrazę, ale i poczucie zagrożenia. Co więcej, cała Azja jest kontynentem z wieloma nierozwiązanymi historycznymi sporami, z rywalizacją mocarstw w stylu, który my Europejczycy znamy już tylko z podręczników historii XIX-wiecznej Europy. Koreańska polityka, szukając poparcia dla przewodnictwa w G20, musiała zręcznie manewrować wśród sprzecznych interesów i ścierających się resentymentów. A przy tym nie jest to przecież kraj o wielkich tradycjach politycznych. Kompleksy prowincji do dzisiaj dają o sobie znać. Ale Korea zrobiła postęp, który wielu krajom przychodzi z wielkim trudem mimo sukcesów gospodarczych: nauczyła się albo raczej wciąż się uczy sztuki przywództwa politycznego, które polega na tym, że dbając o własne interesy, trzeba formułować propozycje szersze, atrakcyjne dla innych partnerów.
[srodtytul]Ambitna polityka[/srodtytul]