Ogrom zbrodni Szoah jest dla Niemiec i Niemców trwałym zobowiązaniem występowania w obronie prawa Izraela do istnienia – napisał w niedzielę w księdze pamiątkowej w Yad Vashem prezydent RFN Christian Wulff. Takie gesty należą od lat do rytuału trudnego niemiecko-izraelskiego pojednania. Słowa, których używa w Izraelu Wulff, powtarzają wszyscy niemieccy przywódcy. Tego oczekują obywatele Izraela oraz społeczność żydowska na świecie, zwłaszcza w Niemczech.

Niemcy dmuchają i chuchają na mniejszość żydowską we własnym kraju, wspomagając ją finansowo i bacząc uważnie, aby nie zapomnieć o żadnej dacie historycznej, jak rocznica hitlerowskich pogromów w czasie tzw. nocy kryształowej czy wyzwolenia Auschwitz. Centralna Rada Żydów, reprezentująca ponad 100-tys. mniejszość żydowską, docenia takie gesty, podkreślając jednak nieustannie, że w Niemczech rośnie antysemityzm. – Musimy się wydostać z kręgu wiecznego narzekania – twierdzi wybrany wczoraj nowy szef centralnej rady 59-letni Dieter Graumann.

Jest pierwszym przewodniczącym rady, który urodził się już po Holokauście. Zastąpił Charlotte Knobloch, której sami Żydzi zarzucali, że koncentruje się na przeszłości, zapominając o bieżących sprawach społeczności, składającej się w zdecydowanej większości z imigrantów z byłego ZSRR. Przybyli do Niemiec w ostatnich dwu dziesięcioleciach i wielu boryka się z poważnymi problemami. Zamierza się nimi zająć Graumann. Nie ma opinii gołębia w negocjacjach z MSW o wsparcie dla imigrantów. – Całość dotychczasowych odszkodowań nie przekracza jednej piątej wartości mienia zrabowanego Żydom w czasach nazistowskich – podkreśla.