Referendum okupione krwią

Groźby i ataki nie powstrzymują mieszkańców południowego Sudanu od głosowania w referendum w sprawie niepodległości

Publikacja: 11.01.2011 19:31

Sudan

Sudan

Foto: AFP

We wtorek zaatakowano konwój Sudańczyków, którzy wracali na południe kraju, aby wziąć udział w głosowaniu. Zginęło dziesięć osób. Dzień wcześniej w starciach na granicy między północną i południową częścią kraju zginęło ponad 20 osób. Mimo to mieszkańcy południa tłumnie głosują w referendum, które może zdecydować, czy zamieszkana przez chrześcijan i animistów część kraju oderwie się od muzułmańskiej północy.

Głosowanie zaczęło się w niedzielę i potrwa siedem dni. Na kartach wyborczych umieszczono dwa symbole. Zwolennicy unii z północą zaznaczają połączone dłonie symbolizujące braterską przyjaźń, a zwolennicy niepodległości otwartą dłoń odczytywaną jako gest pożegnania. Południe będzie mogło się uniezależnić, jeśli w referendum weźmie udział 60 proc. wyborców, a ponad połowa wybierze niepodległość.

– Głosowanie przebiega niezwykle gładko. Nie ma żadnych obaw, że nie uda się osiągnąć 60-procentowego progu wyborczego. Spodziewam się nawet dużo większej frekwencji – stwierdził szef komisji wyborczej Mohammed Ibrahim Khalil.

Zdaniem ONZ codziennie na południe przybywa około 2 tysięcy osób, które dawniej opuściły rodzinne strony w obawie przed walkami. Wielu chrześcijan zamierza jednak zostać na północy i z niepokojem myśli o podziale kraju. Prezydent Hassan Omar Baszir już zapowiedział, że na północy głównym źródłem prawa stanie się szarijat, którego elementy obowiązują od 1983 roku.

– Nawet jeśli zostanie tu jeden chrześcijanin, będziemy z wami, bo pasterz nie może porzucić swoich owiec – zapewniał Quintino Okeny Joseph, biskup pomocniczy archidiecezji w Chartumie.

Ze spokojem w przyszłość patrzą sudańscy Koptowie. Pochodzących z Egiptu chrześcijan muzułmanie traktują przyjaźnie. Przywódca Koptów Filotheos Farag zapewnia, że w Sudanie nie mogłoby dojść do takiego zamachu jak w Egipcie, gdzie w Nowy Rok zabito 23 wiernych w koptyjskim kościele. – Islam w Sudanie jest bardzo umiarkowany.

Nikt nie zaatakowałby kościoła – przekonuje. Decyzja o referendum jest częścią porozumienia pokojowego z 2005 roku, które zakończyło trwającą 20 lat wojnę domową w największym kraju Afryki. Rządzący od 1989 prezydent Baszir, który jest ścigany za zbrodnie wojenne popełnione m.in. w Darfurze, zapewnił, że uzna wyniki głosowania. Eksperci obawiają się, że przyczyną przyszłych konfliktów może być ropa naftowa. Trzy czwarte jej zasobów znajduje się na południu.

Eksport jest jednak możliwy tylko dzięki rafineriom i portom na północy. Zgodnie z porozumieniem pokojowym północ i południe mają się dzielić po połowie dochodami z ropy.

We wtorek zaatakowano konwój Sudańczyków, którzy wracali na południe kraju, aby wziąć udział w głosowaniu. Zginęło dziesięć osób. Dzień wcześniej w starciach na granicy między północną i południową częścią kraju zginęło ponad 20 osób. Mimo to mieszkańcy południa tłumnie głosują w referendum, które może zdecydować, czy zamieszkana przez chrześcijan i animistów część kraju oderwie się od muzułmańskiej północy.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021