Wczoraj na podwaszyngtońskim lotnisku na Hu Jintao czekał czerwony dywan i wiceprezydent Joe Biden. A tuż potem nieoficjalna kolacja w Białym Domu. Na dziś zaplanowane jest uroczyste powitanie – z salwami armatnimi włącznie – oraz wielkie, tym razem już oficjalne przyjęcie.
W taki sposób Ameryka wita tylko szczególnych gości. Atmosfera czterodniowego szczytu przywódców dwóch wielkich mocarstw ma bowiem ocieplić stosunki między Chinami i USA.
Momentami i tak może być jednak chłodno. Barack Obama ma bowiem poruszyć nie tylko kwestię przestrzegania praw człowieka w Chinach, ale również problem sztucznie zaniżanego przez Pekin kursu juana.
Hu Jintao, przywódca kraju będącego największym wierzycielem zadłużonej Ameryki, coraz mniej chętnie słucha jednak krytyki ze strony USA. Wzywa za to do „harmonii” i porzucenia „zimnowojennej mentalności”, w tym przekonania, że dolar musi być dominującą walutą świata.
[i]—Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]