Korespondencja z Moskwy

Komendantura garnizonu moskiewskiego, pytana o przyczyny tej decyzji, odpowiada lakonicznie, że wszystko stało się zgodnie z regulaminem służby. Nad grobem wyrzuconego z armii dowódcy pułku czołgów, który torturował, zgwałcił i udusił 18-letnią Czeczenkę (zeznawał, że uważał ją za snajperkę), kompania honorowa oddała trzy salwy. Powiewała wojskowa flaga spowita kirem.

Władze obawiały się, że może dojść do ataku terrorystycznego lub zamieszek. Podjęto bezprecedensowe środki ostrożności. Na cmentarzu i w jego otoczeniu nie działały komórki, wchodzących sprawdzano wykrywaczami metalu. Nie wpuszczono – powołując się na życzenie rodziny – kamer ani dziennikarzy ze sprzętem fotograficznym.

W ceremonii uczestniczyło około 500 osób, czyli znacznie mniej, niż zapowiadali liderzy nacjonalistów wzywający do oddania hołdu zastrzelonemu w piątek w centrum Moskwy Budanowowi. Zwracała uwagę obecność przywódców organizacji szowinistycznych. Biorący udział w pogrzebie Władimir Żyrinowski zapowiedział starania na rzecz rehabilitacji Budanowa, a nawet nazwania jego imieniem moskiewskiej ulicy.