Wystąpienie europosła Zbigniewa Ziobry podczas inauguracji polskiej prezydencji w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, w którym zaatakował premiera Donalda Tuska, zarzucając rządowi ograniczanie wolności mediów i praw opozycji, wywołało krytykę. Europosłowie PO, ale też PJN czy SLD oskarżyli go o przenoszenie partyjnego piekła z Polski na forum unijne.
Historia pokazuje jednak, że wystąpienie Ziobry nie było w PE egzotycznym wyjątkiem.
Włosko-włoska wojna
– Krajowe konflikty są przenoszone na forum europejskie – mówi "Rz" Doru Frantescu, szef VoteWatch, projektu internetowego, który śledzi aktywność eurodeputowanych. – Wystarczy wspomnieć o włosko-włoskiej wojnie o ustawę medialną w 2009 r. czy krytyce, jaka spadła na prezydenta Sarkozy'ego ze strony socjalistów i Zielonych za wyrzucanie Romów z Francji w 2010 r.
Rząd PiS był w przeszłości atakowany za homofobię i wtedy europosłowie opozycji nie protestowali, że sprawy krajowe wyciągane są na forum europejskie. – Nie widzę powodu, dla którego eurodeputowany nie może wygłaszać swoich krajowych obaw w PE – mówi Frantescu.
Kiedy w styczniu w PE przemawiał Viktor Orban, krytykowano go za prawo medialne, przy czym gorzkie słowa usłyszał nie tylko ze strony węgierskich socjalistów, ale i europosłów lewicy i liberałów z innych krajów Unii. Orban miał pecha: inauguracja prezydencji wypadła w bardzo gorącym powyborczym okresie na Węgrzech, gdy rządzący Fidesz postanowił właśnie wywrócić do góry nogami obowiązujący porządek prawny. Gdy prezydencje przypadają na okres spokojniejszy w kraju, nie budzą też takich emocji za granicą.