Chirac jest oskarżony o to, że w czasie gdy był merem Paryża, nielegalnie finansował swoją partię – Zgromadzenie na rzecz Republiki (dziś to Unia na rzecz Ruchu Ludowego, UMP). Nielegalnie – bo robił to, wykorzystując środki z kasy miejskiej. Teraz grozi mu za to dziesięć lat więzienia, grzywna w wysokości 150 tysięcy euro i zakaz sprawowania funkcji politycznych.
Do końca nie było wiadomo, czy proces niemal 79-letniego Chiraca, przerwany w marcu z powodu jego stanu zdrowia, będzie kontynuowany. Obrona argumentowała, że były prezydent cierpi na nasilające się zaniki pamięci. Sędzia po zapoznaniu się z ekspertyzami lekarskimi zdecydował jednak w poniedziałek, że oskarżonego bę- dą reprezentować adwokaci.
Jak wynika z aktu oskarżenia, w latach 1992 – 1995 Chirac jako mer Paryża wynagradzał swoich wspólników partyjnych, dając im fikcyjne posady za prawdziwe pieniądze. Śledczy doliczyli się 28 takich posad.
Mimo powagi zarzutów sympatia polityków – także lewicowych – jest po stronie byłego prezydenta. – Powinniśmy zapytać, dlaczego nie został osądzony wcześniej – powiedziała Eva Joly z Partii Zielonych. – Zwlekanie dziesięć lat jest nie fair – dodała, wymieniając aferę z nielegalnym finansowaniem kampanii Nicolasa Sarkozy'ego jako przykład, że takie sprawy da się wyjaśniać szybciej.
Chiraca nie można było wcześniej postawić przed sądem, bo jako prezydent do roku 2007 korzystał z immunitetu.