Choć wielka oenzetowska konferencja przeciwko rasizmowi ma się odbyć w Nowym Jorku dopiero 22 września, to już wzbudza olbrzymie emocje i spory. Jej prawdziwym tematem – podobnie jak w 2001 roku w Durbanie i w 2009 roku w Genewie – ma być bowiem krytyka syjonizmu i państwa żydowskiego jako kraju „usankcjonowanego rasizmu i apartheidu".
Główną rolę będą podczas niej grały państwa arabskie i propalestyńskie organizacje. Gwiazdą ostatniej edycji był prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad, który wzywał do wymazania Izraela z mapy świata i twierdził, że Szoah to mit.
Izrael stara się przekonać swoich sojuszników, aby zbojkotowali imprezę nazywaną powszechnie Durban III. Decyzję taką podjęły już USA, Kanada, Australia, Austria, Holandia, Włochy i Czechy. Do niedawna na konferencję swoich przedstawicieli zamierzali wysłać Niemcy. Wywołało to jednak oburzenie w świecie żydowskim.
Niemieccy Żydzi zaapelowali do Angeli Merkel, aby „wycofała się z Durbanu", a Centrum Szymona Wiesenthala przekazało na ręce ambasadora Niemiec przy ONZ bardzo ostry list. „Jesteśmy oburzeni, że Niemcy w ogóle rozważają wzięcie udziału w imprezie, która służy zniesławianiu Izraela". Izraelska prasa pisała już nawet o „końcu specjalnego partnerstwa między Niemcami i Izraelem". W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle zwołał konferencję prasową, na której ogłosił, że niemieccy dyplomaci jednak nie pojadą do Nowego Jorku.
Jaką decyzję podejmie Polska, nazywana często „najbliższym sojusznikiem Izraela w Europie"? – Sprawa nie była jeszcze przedmiotem dyskusji na najwyższym szczeblu naszego resortu. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Najprawdopodobniej jednak, tak jak to było w przypadku Durban II, dołączymy do bojkotu – powiedział „Rz" chcący zachować anonimowość polski dyplomata.