Korespondencja z Grodna
Główny podejrzany Dzmitrij Kanawałau przyznał się do podłożenia bomby w mińskim metrze 11 kwietnia. W eksplozji zginęło 15 osób, a kilkaset zostało rannych. Przyznał się również do zamachu w 2008 roku na koncercie plenerowym w Mińsku, kiedy rannych zostało kilkadziesiąt osób. Drugi z oskarżonych Uładzisłau Kawalou nie przyznaje się do współudziału i nie potwierdza złożonych wcześniej zeznań.
Obaj podejrzani mają po 25 lat i pochodzą z Witebska. Jeden jest z zawodu tokarzem (prywatnie zaś utalentowanym chemikiem samoukiem), a drugi elektrykiem. Jak wynika z aktu oskarżenia, swoje pierwsze ładunki wybuchowe testowali w rodzimym mieście jeszcze w 2000 roku, mając zaledwie po 15 lat. Są oskarżeni o przeprowadzenie zamachów bombowych w miejscach publicznych, m.in. w Witebsku w 2005 roku oraz w Mińsku, na koncercie z okazji Święta Niepodległości 4 lipca 2008 roku. W sumie ciąży na nich 30 zarzutów. Za działalność terrorystyczną grozi im kara śmierci, którą na Białorusi się wykonuje.
– Organizator i wykonawca zamachu Dzmitryj Kanawałau działał przeciwko społeczeństwu. Kierowało nim dążenie do wyładowania nieuzasadnionej agresji. Czerpał satysfakcję ze swojej bezkarności. Fałszywie rozumiał poczucie samorealizacji – mówił prokurator.
Opozycyjne media przed rozpoczęciem procesu cytowały ekspertów, którzy podają w wątpliwość obiektywność śledztwa. Nie wierzą między innymi w oficjalną motywację działań terrorystów i podejrzewają, iż za zamachem w metrze stoją służby specjalne.