– Saudowie ostrzegli nas o tym cztery miesiące temu na prośbę Stanów Zjednoczonych – powiedział chcący zachować anonimowość przedstawiciel argentyńskich władz agencji Reuters.
W Argentynie mieszka największa żydowska społeczność w Ameryce Łacińskiej. W ataku na Ambasadę Izraela w Buenos Aires zginęło w 1992 roku 29 osób. Dwa lata później zamach na żydowskie centrum kultury AMIA w argentyńskiej stolicy pochłonął życie 85 osób. Prokuratorzy tego kraju od lat oskarżają Iran o zlecenie zamachu i wydali międzynarodowe nakazy aresztowania członków irańskich władz podejrzewanych o udział w masakrze. Teheran zapewnia, że nie miał nic wspólnego z atakami. W lipcu zadeklarował, że jest gotów podjąć „konstruktywny dialog" w celu wyjaśnienia okoliczności ataku z 1992 roku.
We wtorek o planowanie zamachu na saudyjskiego ambasadora w Waszyngtonie oskarżyli Iran Amerykanie. Irańczycy mieli zaoferować meksykańskiemu kartelowi narkotykowemu półtora miliona dolarów za jego przeprowadzenie. Trafili jednak na człowieka, który udawał gangstera, ale był informatorem amerykańskiej agencji ds. walki z narkotykami. Pod koniec września Amerykanie aresztowali posiadającego podwójne obywatelstwo 56-letniego Manssora Arbabsiara, który miał przelać już na konto „zamachowca" – tak naprawdę agenta FBI – 100 tysięcy dolarów zaliczki. Drugiego z oskarżonych o planowanie spisku Irańczyka nie udało im się złapać.
Niektórzy amerykańscy politycy uważają plany irańskiego zamachu na amerykańskiej ziemi za akt wojny. Lecz chociaż prezydent USA Barack Obama nie wykluczył „żadnej opcji", to komentatorzy nie spodziewają się zbrojnej odpowiedzi i przewidują, że Stany Zjednoczone ograniczą się do zaostrzenia sankcji wobec Teheranu.
Irańskie władze kategorycznie zaprzeczają, by szykowały takie zamachy.