Gabor Vona, przywódca ultranacjonalistycznego Jobbiku, rzucił swój pomysł z mównicy parlamentu. Zrobił to przy okazji wystąpienia premiera Viktora Orbana, który pojawił się w parlamencie, by zrelacjonować posłom, co robił w niedzielę w Brukseli i jakie wieści przywozi z unijnego szczytu. – Powinniśmy rozpocząć proces konsultacji, jakie korzyści mogą odnieść Węgry, będąc poza Unią – powiedział Vona. Zasugerował, by w tym celu powstał zespół ekspertów. Wezwał też do rozpisania referendum, w którym Węgrzy odpowiedzieliby na pytanie, czy ich kraj powinien wystąpić z UE.
– Ten ton jest obraźliwy dla tych, którzy już raz, w 2003 roku, głosowali w referendum za przystąpieniem Węgier do Unii – odpowiedział na to Viktor Orban. Po czym kategorycznie odrzucił możliwość rozpisania nowego referendum w tej sprawie.
– Premier powiedział, że to absolutny nonsens. Nie ma takiej możliwości, by Węgry wystąpiły z UE. Tak naprawdę nikt słów Vony nie potraktował poważnie – mówi „Rz" Gabor Takacs, analityk Perspective Institute.
Tymczasem w 1999 roku to właśnie Orban wypowiedział słowa, które obiły się szerokim echem po Unii i do dziś wytykane są mu przez zachodnie media. – Istnieje życie poza Unią Europejską – skwitował, gdy Węgry prowadziły negocjacje z Brukselą.
Zwolennicy Fideszu tłumaczą, że Orbanowi nie podobały się negocjacje prowadzone przez uległych Brukseli socjalistów. Dlatego chciał powiedzieć, że co prawda jest zwolennikiem UE, ale nie na każdych warunkach i na pewno nie ze stratą dla interesów narodowych kraju.