Obama kontra bogacze

Prezydent coraz wyraźniej dzieli Amerykanów na wąską grupę najbogatszych i resztę społeczeństwa

Publikacja: 30.10.2011 19:31

Barack Obama

Barack Obama

Foto: AFP

Korespondencja z Waszyngtonu

- W tym tygodniu nowy ekonomiczny raport potwierdził to, co wielu Amerykanów już wcześniej podejrzewało. Klasa średnia straciła grunt pod nogami, a nieliczni najbogatsi stali się jeszcze bogatsi – stwierdził Barack Obama. – Średni dochód najbogatszego jednego procentu Amerykanów wzrósł siedmiokrotnie szybciej niż dochód przeciętnej rodziny z klasy średniej. I to w okresie, gdy koszty wszystkiego, od opieki zdrowotnej po czesne za studia, wystrzeliły w górę – dodał w swym cotygodniowym wystąpieniu.

Republikanie na cenzurowanym

Prezydent przytoczył raport Biura Budżetowego Kongresu, z którego wynika, że dochody po opodatkowaniu najbogatszych obywateli, stanowiących 1 proc. Amerykanów, wzrosły od 1979 do 2007 roku o 275 proc. W tym samym okresie dochody klasy średniej wzrosły przeciętnie o ok. 40 proc., a najbiedniejszej jednej piątej społeczeństwa średnio o 18 proc.

Argument ten, mający potwierdzać pogłębiającą się przepaść między klasami społecznymi, podchwycili szybko i protestujący z lewicowego ruchu „Okupuj Wall Street", i gospodarz Białego Domu. – W tym kraju nie żałujemy nikomu bogactwa ani sukcesu. Zachęcamy do niego. Cieszymy się z niego. Ale Ameryka byłaby lepsza, gdyby każdy miał szansę na awans, a nie tylko ci, którzy są na samym szczycie drabiny zarobków – podkreślił prezydent.

Znów oskarżył republikanów, że nie chcą się zgodzić na jego „zdroworozsądkowe" propozycje, a zamiast walczyć z bezrobociem, chronią tylko interesy najbogatszych.

– Prawda jest taka, że nie możemy dłużej czekać, aż Kongres zacznie wykonywać swoją pracę. Rodziny z klasy średniej, które od lat ledwo wiążą koniec z końcem, mają dość czekania. Potrzebują pomocy teraz. I skoro Kongres nie chce działać, ja będę – oznajmił Barack Obama. To zapowiedź, że prezydent – który stara się otrząsnąć z szoku fatalnych wyników sondaży i znów przejąć inicjatywę – będzie częściej próbował omijać Kongres i rządzić za pomocą rozporządzeń.

Zabrać bogatym, dać biednym

Wart 447 mld dolarów plan prezydenta zakłada stymulowanie rynku pracy za pieniądze pochodzące z wyższych podatków dla najbogatszych. Republikanie nie chcą się na to zgodzić, ponieważ uważają, że w obecnej sytuacji podwyższanie podatków najbogatszym i przedsiębiorcom tworzącym miejsca pracy byłoby błędem.

– Interesuje mnie, aby mieli dolary, które mogliby zainwestować w swoje przedsiębiorstwa – oznajmił jeden z najważniejszych potencjalnych rywali Obamy, gubernator Teksasu Rick Perry. Republikanie zgłosili więc 15 własnych propozycji walki z bezrobociem, ale utknęły one w opanowanym przez demokratów Senacie.

Jak Roosevelt

Zdaniem republikanów prezydent, używając retoryki, która dzieli Amerykanów na klasy społeczne, niebezpiecznie podgrzewa atmosferę oburzenia na najbogatszych, co może prowadzić do wybuchu zamieszek na ulicach. – Zamiast odwoływać się do nadziei i optymizmu, które były charakterystyczne dla jego pierwszej kampanii, druga kampania żeruje na takich prostych emocjach, jak strach, zazdrość i oburzenie – tłumaczy republikanin Paul Ryan.

Zgadza się z nim James Lankford, którego zdaniem Obama mówi teraz wyborcom: jesteście w pułapce. – Bogacze, którzy latają korporacyjnymi odrzutowcami i stoją na czele koncernów naftowych, przyduszają was, powstrzymują od przedostania się do następnej grupy czy klasy, jakkolwiek chce się to nazwać, do wyższych zarobków. Wystarczy więc, że zajmiemy się tym bogaczem, pójdziemy tam z naszymi widłami, zabierzemy jego rzeczy i wszystko w Ameryce będzie w porządku. Myślę, że to kompletnie zły przekaz – uważa Lankford.

– Barack Obama i lewica nadal atakują bogatych. Interesujące jest to, że chociaż twierdzą, iż nie prowadzą walki klas, a nakładanie dodatkowych podatków na zamożnych nie wynika z tego, że uwzięli się na najbardziej produktywnych obywateli, to fakty są takie, że ich działania zaprzeczają obu tym stwierdzeniom – podkreśla z kolei Bruce Kreitler, autor książki „Obamageddon".

To ryzykowna strategia, ale Obama wcale nie musi na niej stracić. Zdaniem politologów nowa filozofia Białego Domu nawiązuje bowiem do przemówień Franklina D. Roosevelta, który podczas zwycięskiej kampanii w 1936 roku przyjął bardzo podobną postawę. – Roosevelt nie mówił tylko: „Walczę dla was". Mówił: „Walczę przeciwko nim" – zauważa ekspert Brookings Institute William Galston, cytowany przez „Financial Times".

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017