Podczas kolejnej tury negocjacji w Moskwie ustąpić nie chcą ani Rosjanie, ani Ukraińcy. Tym razem jednak według ekspertów więcej argumentów ma Kijów. Członkowie ekipy prezydenta Wiktora Janukowycza zmienili strategię i przeszli do ofensywy.
Asy w rękawie
– Powiedzieliśmy im jasno, że nie mamy zamiaru kupować tych ogromnych ilości gazu, które zapisała w niewolniczym kontrakcie Julia Tymoszenko – mówił wczoraj twardo ukraiński premier Mykoła Azarow. – Za jakie grzechy ukarano nas tym kontraktem? – pytał. Dodał, że trzeba kończyć negocjacje. – Jak długo możemy rozmawiać? Czas znaleźć rozwiązania – podkreślał.
Szef ukraińskiego rządu dodał, że jeśli Gazprom nie obniży ceny, to Kijów jest gotów skierować sprawę do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. To tylko jeden z asów w rękawie władz w Kijowie. – Na korzyść Ukrainy przemawiają też szacunki amerykańskich firm, z których wynika, że do 2020 roku wydobycie gazu łupkowego na Ukrainie sięgnie kilku miliardów metrów sześciennych rocznie. Możemy też zwiększyć wydobycie własnego gazu konwencjonalnego oraz wykorzystanie węgla – przekonuje w rozmowie z „Rz" Walentyn Ziemliański, ekspert ds. energetyki, były rzecznik państwowej spółki Naftohaz.
Kijów rozmawia też z Shellem o budowie trzech zakładów gazyfikacji węgla. Ukraińskiej ofensywie sprzyja sytuacja w Europie. Między innymi ze względu na spadający popyt na Starym Kontynencie rosyjski monopolista zgodził się na nowe, korzystniejsze zapisy w kontraktach z niektórymi europejskimi koncernami. Cytowany przez RIA Nowosti szef Gazpromu Export Aleksandr Miedwiediew ujawnił, że chodzi m.in. o francuski GDF Suez, niemiecki Wingas, słowacki SPP, włoski Sinergie Italiane i austriacki Econgas.
Wyborcza pragmatyka
– Gazprom jest bardziej skłonny do kompromisu z kilku powodów. Po pierwsze, mamy lekką zimę, więc zapotrzebowanie na gaz jest dużo niższe niż w ostatnich dwóch latach. Po drugie, Gazprom widzi, że Europa zabezpiecza się na wypadek przerw w dostawach gazu i dysponuje coraz lepszą infrastrukturą, która umożliwia pompowanie gazu w różnych kierunkach. Po trzecie, Gazprom dostrzega również, że europejskie koncerny myślą o alternatywnych źródłach gazu, takich jak gaz LNG czy gaz łupkowy – tłumaczy „Rz" Cornelius Ochmann, ekspert niemieckiej Fundacji Bertelsmanna. Obniżki dla unijnych odbiorców mogą być oczywiście kolejnym argumentem Kijowa w sporze z Moskwą. A do argumentów gospodarczych dochodzi niepewność związana z marcowymi wyborami prezydenckimi w Rosji.