Po rozmowach z premierem Bułgarii Bojko Borysowem w Sofii Clinton powiedziała dziennikarzom, że USA są partnerem „we wspomaganiu niezależności bezpieczeństwa energetycznego Bułgarii oraz w chronieniu pięknego środowiska" tego kraju. Stany Zjednoczone miałyby pomóc Bułgarom w poszukiwaniu alternatywnych źródeł energii.
Za kilka dni odwiedzi Sofię specjalny wysłannik pani Clinton Richard Morningstar, który ma ustalić, jak Waszyngton może być „bardziej pomocny".
Zapewne wyprzedzi go jednak szef rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller, który też przyjeżdża do Sofii. O ile w zachodnich, w tym amerykańskich, mediach o słowach pani Clinton wspominano niewiele, o tyle w rosyjskojęzycznych pisano sporo, co świadczy o wadze problemu dla Moskwy.
Bułgaria niemal w całości zależy od dostaw gazu rosyjskiego. Kraj ten nawiedziły niespotykane mrozy, a Bułgartransgaz poinformował o zmniejszeniu dostaw gazu z Rosji – o ponad 30 proc. Strona rosyjska twierdzi, że wprost przeciwnie, dostawy zostały zwiększone.
Sofia od dawna mówi o potrzebie zdywersyfikowania dostaw. Liczono na gaz łupkowy, ale zdecydowany sprzeciw społeczny spowodował, że w styczniu rząd bułgarski wycofał zgodę na eksploatację złóż wydaną dla amerykańskiego koncernu Chevron. Zabronił też stosowania technologii wydobycia, które zostały uznane za najbardziej niebezpieczne dla środowiska naturalnego (szczelinowanie hydrauliczne). – Przyroda Bułgarii i jej zachowanie dla przyszłych środowisk są dla nas najważniejsze – mówił Borysow. Dodał, że oczekuje więcej informacji na temat amerykańskich doświadczeń z łupkami.