Pochodząca z USA Marie Colvin, która pracowała dla brytyjskiego pisma „Sunday Times", oraz francuski niezależny fotoreporter Remi Ochlik zginęli w mieście Homs, gdy rakiety wystrzelone przez siły rządowe trafiły w dom, który był nieoficjalnym centrum prasowym dla zagranicznych dziennikarzy. Rannych zostało co najmniej dwóch innych dziennikarzy, Brytyjczyk Paul Conroy (pracujący razem z Colvin) oraz Francuzka Edith Bouvier.
To kolejny przypadek, gdy w Syrii ginie zagraniczny korespondent. Pracujący dla telewizji francuskiej Gilles Jacquier stracił życie 11 stycznia, także w Homs. Jak podkreślają media, wszyscy byli znanymi i szanowanymi dziennikarzami, wielokrotnie nagradzanymi.
Z opaską na oku
– Marie była niezwykłą postacią w życiu „Sunday Times", kierowała nią pasja opisywania wojen. Działała w przekonaniu, że to, co robi, jest ważne. Wierzyła głęboko, że relacjonowanie tych wydarzeń może ograniczyć działania brutalnych reżimów i przyciągnie uwagę społeczności międzynarodowej – podkreślił w specjalnym oświadczeniu John Witherow, redaktor naczelny „Sunday Times". Do pisma ściągnął ją ponad ćwierć wieku temu David Blundy, ówczesny korespondent bliskowschodni gazety, który zginął w 1989 roku w Salwadorze. W 2001 roku na Sri Lance w efekcie wybuchu szrapnela Colvin straciła oko. Nosiła później czarną opaskę. Zdobyła wiele nagród dziennikarskich, w tym prestiżową Martha Gelhorn Prize.
Ochlik – miał 29 lat – już mając lat 20, robił zdjęcia podczas starć na Haiti, po upadku prezydenta Jeana-Bertranda Aristide'a. Za swoje zdjęcia dostał nagrodę przyznawaną młodym reporterom. W 2005 roku założył własną agencję IP3 Press. Robił zdjęcia w 2008 roku w Demokratycznej Republice Konga, potem znów na Haiti, wreszcie – w 2011 roku – w Tunezji, Egipcie i Libii.
Na pierwszej linii
– W 2011 roku w krajach arabskich zginęło 29 dziennikarzy, w tym 11 w Iraku, 6 w Libii, 5 w Jemenie – powiedział „Rzeczpospolitej" Ernest Sagaga z Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy (IFJ).