—Andrzej Pisalnik z Grodna
– Zapytałem, jak długo w Polsce może pracować ksiądz nieznający języka polskiego? Pewnie około tygodnia? – relacjonował na wczorajszej konferencji prasowej w Mińsku przebieg swojej rozmowy z nuncjuszem apostolskim na Białorusi, arcybiskupem Claudio Gugerottim, pełnomocnik rządu Białorusi ds. religii i narodowości Leanid Hulaka. „Uważam, że nie dłużej niż jeden dzień" – usłyszał odpowiedź.
Według białoruskiego urzędnika odpowiedź przedstawiciela Watykanu dobitnie potwierdza zasadność pretensji Mińska do pracujących w tym kraju księży katolickich z Polski.
– Zaskakuje mnie informacja, iż polscy księża nie chcą rozmawiać po białorusku – mówi „Rz" białoruski analityk i religioznawca Uładzimir Mackiewicz. Zapewnia, iż osobiście zna księży, którzy ukończyli seminaria duchowne w Polsce i tam właśnie nauczyli się języka białoruskiego. Według eksperta w środowisku katolickim na Białorusi nie istnieje coś takiego jak niechęć do języka białoruskiego.
Leanid Hulaka twierdzi zaś, że część kapłanów nawet nie podejmuje starań, aby zacząć rozmawiać i odprawiać nabożeństwa w jednym z oficjalnych języków państwowych Białorusi. Z tej właśnie przyczyny księżom z polskimi paszportami państwo białoruskie zamiast rocznych zaczęło wystawiać krótkoterminowe, trzymiesięczne wizy, obserwując, czy uczą się białoruskiego. Tę zasadę zastosowano pod koniec zeszłego roku wobec 18 księży mających polskie obywatelstwo. Z zagrożonych nieprzedłużeniem pozwolenia na pobyt na Białorusi kapłanów czterej, jak zapewnił Hulaka, „nawet nie podjęli prób uczenia się języka białoruskiego lub rosyjskiego". Oznacza to, iż po upływie ważności wizy opuszczą Białoruś.