David Cameron jest pierwszym brytyjskim premierem, który przyjechał?do Birmy od czasu odzyskania przez nią niepodległości w 1948 roku, i pierwszym zachodnim przywódcą, który odwiedził?ten kraj po niedawnych wyborach z udziałem opozycji. Cameron zapowiedział w piątek w Rangunie, że będzie zabiegał o zawieszenie unijnych sankcji nałożonych na wojskową juntę, z wyjątkiem embarga na broń.
– To sposób na uznanie zasług prezydenta i innych reformatorów, ale jednocześnie sygnał, że jeśli reformy zostaną wstrzymane, sankcje mogą powrócić – mówił Cameron. Taką taktykę poparła przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi.
Ale Londyn próbuje nie tylko skłonić reżim do dalszych reform. Przede wszystkim chce wykorzystać szansę na odzyskanie wpływów w dawnej kolonii, którą rządził w latach 1824 – 1948. Dlatego Cameronowi w jego historycznej podróży towarzyszyła delegacja biznesmenów.
– Pod koniec II wojny światowej Birma była najlepiej rozwiniętą brytyjską kolonią w Azji, ale potem to roztrwoniła. Dla Wielkiej Brytanii odzyskanie tam wpływów gospodarczych jest więc nie lada szansą – mówi „Rz" Alexander Neill z Royal United Services Institute w Londynie.
Birma jest bardzo atrakcyjnym rynkiem. Zajmuje obszar równy powierzchni Francji i Wielkiej Brytanii razem wziętych i zamieszkuje ją prawie 60 milionów ludzi. Posiada bogate złoża surowców i ma ważne geostrategiczne położenie.