Francois Hollande już w pierwszych godzinach swojego urzędowania zamierza pokazać, że zmiana metod walki z kryzysem finansowym w Unii Europejskiej jest jego absolutnym priorytetem. Zaraz po dzisiejszym zaprzysiężeniu w Pałacu Elizejskim prezydent poleci do Berlina na spotkanie z niemiecką kanclerz Angelą Merkel.
Zanosi się na rzadko widywaną konfrontację, bo przywódcy mają odmienne wizje ratowania strefy euro. Kanclerz Merkel jest zagorzałą zwolenniczką paktu fiskalnego, który zmusza kraje członkowskie do drastycznych oszczędności. Jej zdaniem tylko w ten sposób można przywrócić zaufanie światowych rynków do unijnej gospodarki.
Hollande przekonuje, że cięcia nie przynoszą efektów poza radykalizacją nastrojów. W czasie kampanii groził, że nie ratyfikuje paktu, jeśli nie zostanie on uzupełniony o zapisy dotyczące stymulowania gospodarki.
– Nie da się uniknąć napięć podczas wtorkowego spotkania i nie należy oczekiwać kompromisu. Zbyt szybkie porozumienie prowadziłoby do oskarżeń, że któraś ze stron zbyt łatwo ustąpiła – mówi „Rz" Thomas Klau, ekspert paryskiego oddziału European Council on Foreign Relations.
Hollande, który jest pierwszym socjalistycznym prezydentem Francji od 1995 roku, jedzie do Berlina w wyjątkowo bojowym nastroju. – Nie głosowaliśmy na prezydenta Unii Europejskiej znanego jako pani Merkel, która samodzielnie podejmuje decyzje w imieniu nas wszystkich. Chcemy renegocjować ten pakt. Polityka wyrzeczeń doprowadziła Grecję do upadku – mówił Benoit Hamon, rzecznik francuskiego przywódcy tuż przed jego wizytą w Berlinie.