Tematem XX Konferencji Ambasadorów odbywającej się w Pałacu Elizejskim z udziałem około 180 dyplomatów francuskich z całego świata jest „dyplomacja ekonomiczna". Jednak wiele miejsca uczestnicy poświęcają najtrudniejszym sprawom bieżącym, a zwłaszcza Syrii. Hollande wystąpił z nowymi inicjatywami, próbując zatrzeć fatalne wrażenie z ostatnich tygodni, kiedy za brak aktywności krytykowali go nie tylko przeciwnicy polityczni, ale i mediator z ramienia ONZ Lakhdar Brahimi, opozycja syryjska oraz emir Kataru. Mówił ostro: zapowiedział uznanie rządu tworzonego przez opozycję i ostrzegł, podobnie jak Barack Obama, przed interwencją w razie zastosowania broni chemicznej przez reżim Baszara Asada.
Hollande zapowiedział również, że niedopuszczalne jest posiadanie broni atomowej przez Iran. Francuski prezydent weźmie udział w zbliżającym się szczycie krajów frankofońskich, który odbędzie się w październiku w Kinszasie. Chce większego zaangażowania Francji w Afryce.
– Polityka zagraniczna Francji ma odcień partyjny, a między socjalistami i gaullistami szczególnie trudno o porozumienie. Zmiany są więc widoczne – powiedział „Rz" Fabio Liberti, analityk z paryskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych IRIS. – Widać to chociażby w stosunkach francusko-niemieckich czy decyzji Hollande'a w sprawie zbadania, czy słuszne było zadekretowane przez Sarkozy'ego wejście do struktur wojskowych NATO – dodaje.
Jak podkreśla, podczas czerwcowego szczytu UE można było wyraźnie dostrzec, że Hollande'owi bliżej jest do Włochów niż do Niemców. – Ale to we Francji nic nowego. Kolejni prezydenci francuscy zaczynali urzędowanie od poluźnienia współpracy z Berlinem i na przykład zacieśnienia stosunków z Londynem i Waszyngtonem. Ale po jakimś czasie wszystko wracało do normy – wskazuje Liberti. Jego zdaniem jest też inny aspekt zmian we francuskiej polityce zagranicznej: prezydenci Sarkozy i Hollande po prostu bardzo się od siebie różnią. – Sarkozy chciał być wszędzie i decydować o wszystkim, obecny prezydent zachowuje się o wiele spokojniej i bardziej wstrzemięźliwie – dodaje.
Prawicowa opozycja używa znacznie ostrzejszych sformułowań. Były premier Francois Fillon stwierdził, wypowiadając się na łamach „Le Figaro", że Hollande'owi „brakuje odwagi" w polityce zagranicznej. Jak podkreślił, Sarkozy „podejmował ryzyko, usiłował odnowić politykę zagraniczną zbyt często utożsamianą z bezruchem i udawaniem; [Hollande] przejmuje się tylko swoją „normalnością" i troszczy się bardziej o swój wizerunek niż o efekty".