W atmosferze gróźb prezydenta Klausa czeski parlament odłożył wczoraj drugie  głosowanie nad ustawą o restytucji mienia kościelnego. Ustawę odrzucił Senat, wyższa izba parlamentu, i wróciła do Izby Poselskiej, która miała się nią zająć po raz wtóry. Jednocześnie głos zabrał prezydent Czech, zapowiadając, że tak czy owak nie ma zamiaru podpisywać ustawy do chwili, gdy nie otrzyma wiarygodnych i osobistych zapewnień rządu, iż w ślad za restytucją dóbr kościelnych nie pojawią się żądania zwrotu majątków ze strony innych grup.

Prezydent nie wymienił nazwy żadnej grupy, ale w niemieckich mediach pojawiły się natychmiast podejrzenia, że chodzi o Niemców sudeckich, a Vaclav Klaus znów gra „niemiecką kartą". Według tych opinii prezydent obawia się, że niektóre precedensowe rozwiązania w ustawie restytucyjnej ułatwić mogą realizację żądań odszkodowawczych wysiedlonych przymusowo z Czechosłowacji po II wojnie Niemców.

– Nic bardziej błędnego. Pomiędzy tymi sprawami nie ma żadnego związku – zapewniał wczoraj „Rz" Bernd Posselt, eurodeputowany broniący interesów Ziomkostwa Niemców Sudeckich. Przyznaje jednak, że w statucie ziomkostwa jest nadal wyraźnie mowa o „prawie do odzyskania skonfiskowanej własności lub też odszkodowań" dla wysiedlonych z Czechosłowacji Niemców na podstawie Dekretów Benesza.

– Sprawa Niemców sudeckich jest nieobecna  w dyskusji na temat restytucji mienia kościelnego. Debata dotyczy w gruncie rzeczy tego, czy należy zwracać Kościołom majątki w chwili, gdy rozważa się konieczność podwyższenia podatku VAT – mówi „Rz" Jakub Groszkowski z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Zdaniem prof. Kristiny Kaiserowej, członka czesko-niemieckiej komisji historycznej, nie ma podstaw, aby sądzić, iż restytucja mienia kościelnego otworzy drogę dla odszkodowań dla Niemców. Przede wszystkim dlatego, że nawet Kościoły nie odzyskają majątków posiadanych przed lutym 1948 roku. Dekrety Benesza były wcześniejsze.