Jak pisał rosyjski portal Newsru.com, Micheil Saakaszwili „bez walki oddał przeciwnikowi nawet te resorty, nad którymi chciał sprawować kontrolę". Ministerstwem Obrony ma pokierować jego były sojusznik i wiceminister obrony po dojściu Saakaszwilego do władzy w 2004 r. Irakli Alasania. Zapowiada reformę armii, „z uwzględnieniem błędów, do których doszło podczas wojny Gruzji z Rosją o separatystyczną Osetię Południową w sierpniu 2008 roku".
Prognozy gruzińskich mediów, że szefową dyplomacji zostanie była przewodnicząca parlamentu Nino Burdżanadze, się nie sprawdziły. Stanowisko to ma objąć Maja Pandżikidze, była ambasador Gruzji w Niemczech i Holandii. Wicepremierem ma zostać piłkarz Kacha Kaladze. Na przewodniczącego parlamentu ugrupowanie Iwaniszwilego Gruzińskie Marzenie zaproponowało kandydaturę Dawida Usupaszwilego, lidera Partii Republikańskiej. Kilku kandydatów na ministrów z ekipy Iwaniszwilego współpracowało z obalonym przez Saakaszwilego prezydentem Eduardem Szewardnadze. Nieobsadzonych zostało siedem ministerstw, w tym finansów i gospodarki. Czy to oznacza, że zostały zarezerwowane dla ludzi prezydenta?
– W rządzie Iwaniszwilego współpracowników Saakaszwilego nie będzie. Ale będziemy z nimi współpracować w parlamencie – mówi „Rz" Tedo Japaridze, doradca Iwaniszwilego i były sekretarz Rady Bezpieczeństwa. Pytany, jak ocenia skład gabinetu, odpowiada: – Niektórzy z tych ludzi są moimi kolegami. Pracowałem z nimi. To nie są nowicjusze, lecz profesjonaliści, pozytywnie nastawieni do pracy – dodaje.
Gruzińscy eksperci twierdzą, że w rządzie nie będzie ludzi Saakaszwilego, bo on sam tego nie chce.
– Prezydent po pierwsze ogłosił, że przechodzi do opozycji. Po drugie, jego ekipa nie będzie chciała brać odpowiedzialności za naprawę sytuacji w państwie. Oczekiwania wobec zwycięzców wyborów są duże. Gruzję czekają wielkie wyzwania. Jak będzie rozwijała się sytuacja? Nie wiemy – mówi „Rz" Lewan Ramiszwili, przewodniczący Instytutu Wolności w Tbilisi.