To zasadnicza zmiana stanowiska Francji. Poprzednik Hollande'a Nicolas Sarkozy wyraźnie sprzeciwiał się podziałowi Kanady, co oznaczało całkowite zerwanie nie tylko z polityką generała Charles'a de Gaulle'a i jego słynnym zawołaniem „Vive le Quebec libre!" („Niech żyje wolny Quebec!"), ale i ostrożniejszym zachowaniem swych poprzedników, którzy oficjalnie mówili o „nieingerencji" w sprawy Kanady i Quebecu.
– Zachowanie Sarkozy'ego, jego chłodna postawa w sprawie ewentualnego oddzielenia się Quebecu, były zaskakujące – mówi „Rz" prof. Nelson Wiseman, politolog z Uniwersytetu Toronto. Jak pisał kanadyjski tygodnik „Macleans", Sarkozy utrzymywał bardzo dobre stosunki z byłym premierem Quebecu, zwolennikiem federacji, liberałem Jeanem Charestem i uważał, że swoją postawą wspiera biznesmenów w tej francuskojęzycznej prowincji. Uważał, że dla biznesu lepsze było pozostanie w Kanadzie. Separatystów krytykował, dowodząc, że prowadzą do izolowania Quebecu i promują „język nienawiści".
Prezydent Francois Hollande, spotykając się kilka dni temu z przywódczynią separatystycznej Partii Que- becois (PQ) nową premier prowincji Pauline Marois, podkreślił, że jego rząd będzie wspierał politykę określaną po francusku jako „ni–ni", czyli niezaangażowania w debatę na temat oddzielenia się prowincji oraz nieingerowania w jej sprawy wewnętrzne. – Taka formuła istniała przez 30 lat – podkreślił. Wskazał przy tym, że bliskie związki Francji z Quebekiem powinny być nacechowane „partnerstwem, braterstwem i solidarnością". Pani Marois mówiła natomiast o celach swojego rządu. W najbliższym czasie nie ma mowy o referendum niepodległościowym. Jest natomiast kwestia poszerzenia uprawnień prowincji.
Rząd w Ottawie zareagował dość spokojnie na spotkanie Hollande – Marois. W specjalnie wydanym oświadczeniu stwierdzono, że „Kanada i Francja są sojusznikami, ale także partnerami i przyjaciółmi", i wyrażono przekonanie, że „mieszkańcy Quebecu nie będą znów chcieli wszczynać sporów konstytucyjnych".
Jak podkreśla prof. Wiseman, Hollande zachował się dość ostrożnie. – Chce wspierać panią Marois, bo i jej, i jego ugrupowanie określają się jako socjaldemokratyczne. Ale Pauline Marois ma bardzo słabą pozycję. Kieruje mniejszościowym rządem, a w wyborach PQ otrzymała niecały punkt procentowy więcej niż dotychczas rządzący liberałowie – wskazuje. Według niego Hollande będzie czekał, aż sytuacja w Quebecu się wyjaśni. – Pojedzie tam dopiero wówczas, gdy PQ uzyska solidną większość – wskazuje.