Opozycja i obrońcy praw człowieka w Rosji coraz częściej zarzucają władzom stosowanie „represji stalinowskich” dotyczących ograniczania wolności obywatelskich. Ostatnio władze na Kremlu były krytykowane za ustawę o zdradzie państwa zaostrzającą kary za ujawnianie tajemnicy państwowej i otrzymanie informacji stanowiącej tajemnicę państwową. Za zdradę państwa została uznana także współpraca z organizacjami międzynarodowymi. Dysydentka i szefowa Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa oceniła przepisy jako „prowadzące wprost do stalinowskiej przeszłości”. „Można będzie zostać szpiegiem, nawet o tym nie wiedząc” – pisał portal Gazeta.ru.

- Rosyjskie społeczeństwo różni się od tego z lat 30. Należałoby zrozumieć nastroje ludzi w tamtym okresie, by mówić o tym, co było w 1937 roku. Obecne społeczeństwo w Rosji jest nowoczesne i otwarte. To społeczeństwo lepszego państwa – mówił gazecie „Kommiersant” premier Dmitrij Miedwiediew, który po zakończeniu przez Władimira Putina kadencji w 2018 r. nie wyklucza powrotu na Kreml. Ocenił, że mówienie opozycji o powrocie do represji stalinowskich jest „zwykłym chwytem politycznym”.

Za represyjne opozycja uznała także przepisy dotyczące organizacji pozarządowych. Weszły w życie 21 listopada. Organizacje, w tym broniące praw człowieka, które otrzymują pieniądze z zagranicy, muszą rejestrować się jako „agenci zagranicznego wpływu” i publicznie informować o tym statusie.

W dniu, gdy to prawo weszło w życie, na ścianie budynku organizacji Memoriał w Moskwie, dokumentującej zbrodnie stalinowskie, nieznani sprawcy napisali: „agent zagraniczny”. Wczoraj wywiesili nad budynkiem tej organizacji transparent: „Tu urzęduje agent zagraniczny”. Jak pisała opozycyjna „Nowa Gazieta”, „sprawców nie odstraszył komisariat policji znajdujący się nieopodal”. Pracownicy Memoriału prognozują, że dojdzie do kolejnych incydentów ,i planują zamontować na fasadzie budynku kamery. Napis „agent zagraniczny” pojawił się także na budynku Grupy Helsińskiej.