Po wielu miesiącach narastającego sporu na linii Moskwa–Ankara, spowodowanego przede wszystkim diametralnie różniącymi się stanowiskami obu stron w sprawie Syrii, prezydent Rosji Władimir Putin przybył do Turcji. Syria to oczywiście główny temat rozmów Putina z tureckim premierem Recepem Tayyipem Erdoganem.
Rosjanie wspólnie z Chińczykami blokują wszelkie próby wprowadzenia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ sankcji wobec reżimu Baszara Asada, co z kolei popierają Turcy. W październiku Moskwa ostro zareagowała na zmuszenie do lądowania samolotu lecącego z Moskwy do Damaszku, a zdaniem Turków wiozącego wyposażenie wojskowe. Sprzeciwia się też rozmieszczeniu w Turcji rakiet typu Patriot na granicy z Syrią. Jak powiedział doradca Putina ds. zagranicznych Jurij Uszakow, prezydentowi chodzi o zmniejszenie różnicy zdań i „co najmniej lepsze zrozumienie działań drugiej strony".
– Moskwa doskonale rozumie, że jej twarde stanowisko w sprawach syryjskich w poważnym stopniu zagraża zarówno jej interesom ekonomicznym, jak i pozycji w całym regionie Bliskiego Wschodu – powiedział „Rz" Zew Chanin, politolog izraelskiego Uniwersytetu Bar-Ilan.
Stosunki rosyjsko-syryjskie są szczególne jeszcze od czasów radzieckich. Już po rozpadzie ZSRR okazało się, że dług Damaszku wobec Moskwy za dostarczoną Syryjczykom broń przewyższył 13 miliardów dolarów. W 2005 r. Rosja anulowała 10 miliardów w zamian za gwarancję nowych zakupów uzbrojenia. Obecnie Damaszek jest całkowicie uzależniony od Moskwy w kwestii nie tylko zakupów sprzętu wojskowego, ale także napraw oraz szkolenia personelu.
W 2008 r. Damaszek kupił samoloty myśliwskie typu MiG-29, nie jest pewne, czy został sfinalizowany zakup ośmiu ciężkich myśliwców przechwytujących typu MiG- -31, wobec ostrych protestów Izraela. Rosjanie dostarczyli też Syrii zestawy rakietowe S-300, również w ostatnim okresie. Trafiły tam razem z zespołami doradców technicznych i mechaników.