Pół na pół, a ściślej 60 mandatów do 60 mandatów – tak będzie wyglądał wybrany we wtorek Kneset, jeżeli dzielić go na prawicę i lewicę wraz z centrum. Według niemal pełnych oficjalnych wyników prawicowa partia premiera Netanjahu w sojuszu ze skrajnymi nacjonalistami wygrała, ale straciła aż 11 miejsc w parlamencie.
Netanjahu zamierza tworzyć nowy rząd. Ma to być, jak zapowiedział, szeroka koalicja. I poza bezpieczeństwem państwa, czym się zajmowała jego partia w kampanii, skupi się na budowie tanich mieszkań, reformie zarządzania krajem i na innym podziale obowiązków wobec armii. To ostatnie oznacza, prawdopodobnie niecałkowite, odejście od wyłączenia ultraortodoksyjnych żydów ze służby wojskowej.
Zniesienia przywilejów dla ultraortodoksów domaga się nowa centrowa i świecka partia Jesz Atid, która nieoczekiwanie zajęła drugie miejsce. I stała się atrakcyjnym kandydatem na koalicjanta. Jej drugim warunkiem jest wznowienia negocjacji z Palestyńczykami.
Część mediów izraelskich spekulowała, że lider tej partii, charyzmatyczny Jair Lapid, może stanąć na czele nowego rządu.