W ten sposób grecki rząd usiłuje przekonać partnerów UE, że spodziewane cięcia w budżecie unijnym na najbliższe lata nie powinny dotknąć Aten. Zamówiono nawet specjalną ekspertyzę w firmie doradczej Roland Berger. Na 40 stronach udowadnia się tam, że bez funduszy strukturalnych Grecja nie będzie w stanie stanąć na nogi. Z propozycji przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya wynika, że Ateny mogłyby w latach 2014–2020 liczyć na 14 mld euro, zamiast 20 mld w poprzedniej siedmiolatce.
Naczelnym argumentem Greków jest tzw. współczynnik fiskalny ujawniający wpływ dodatkowych wydatków państwowych na stan gospodarki. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) wychodzi z założenia, że współczynnik ten wynosi 0,5, co oznacza, że pół euro oszczędności rządowych wywołuje dokładnie taki sam spadek w gospodarce. Eksperci Roland Berger udowadniają jednak, że w przypadku Grecji współczynnik ten wynosi 1,45. Oznaczałoby to, że gospodarka grecka odczuwa cięcia znacznie mocniej – zmniejszenie funduszy strukturalnych dla Grecji równałoby się likwidacji co najmniej 46 tys. miejsc pracy.
– Unijne fundusze strukturalne mają ogromne znaczenie dla Grecji, ale ich ewentualne obniżenie nie kładzie automatycznie naszego kraju na łopatki – tłumaczy „Rz" George Tzogopoulos, ekspert renomowanego ateńskiego think tanku Eliamep. Jest przekonany, że kluczem do sukcesu Grecji jest dotrzymanie przez rząd zobowiązań wynikających z programu pomocowego, a także kursu drastycznych cięć budżetowych wywołujących wybuchy niezadowolenia społecznego.