Druga wiosna rewolucji

Tunezja szuka nowego premiera. Ma być lekarstwem na najgłębszy kryzys od upadku Ben Alego

Publikacja: 21.02.2013 01:25

Precz z rządem, precz z Francją! – skandowali demonstranci w Tunisie.

Precz z rządem, precz z Francją! – skandowali demonstranci w Tunisie.

Foto: AFP

Nie wiadomo, czy premier Hamadi Dżebali, jadąc do pałacu prezydenckiego, miał pewność, czy jego rezygnacja zostanie przyjęta. – Obiecałem, że złożę urząd, jeśli mój plan się nie powiedzie – mówił tuż przed wejściem na rozmowy do prezydenta.

– Dziś wielu moich rodaków jest rozczarowanych sytuacją w kraju i musimy zrobić wszystko, by odzyskać ich zaufanie. Pierwszym krokiem ku temu jest moje podanie się do dymisji – powiedział Dżebali.

Najpoważniejszy od obalenia reżimu prezydenta Ben Alego kryzys w Tunezji zaczął się na początku lutego. Chcąc skanalizować rosnące niezadowolenie społeczne, premier chciał zastąpić rząd islamistów niezwiązanymi z żadną partią technokratami. Jednocześnie złożył obietnicę, że jeśli mu się nie uda, zrezygnuje z urzędu.

Na drodze do realizacji planu stanęła jego własna Partia Odrodzenia  (Ennahda). Jej przewodniczący Raszid Ghannuszi usiłował wprawdzie jeszcze we wtorek ratować sytuację, ogłaszając, że możliwe jest utworzenie rządu mieszanego, złożonego zarówno z polityków, jak i ekspertów. Premier Dżebali  nie zgodził się na to. Wczoraj rano poinformował, że składa dymisję. Jego partia odpowiedziała, że Dżebali nie skonsultował z nią tego posunięcia.

Komentatorzy zastanawiają się, czy Dżebali chciał się tym gestem odciąć od własnego, coraz częściej krytykowanego ugrupowania i zaczyna walkę o zupełnie nowy elektorat, czy też był to gest, który pozwoli mu wyjść z twarzą z potężnego kryzysu.

– Tak czy inaczej, pewne jest, że rządzący w Tunezji islamiści podejmują teraz strategiczną dla ich przetrwania decyzję: pozostać przy ideologii opartej na ich dziedzictwie czy też rozpocząć zupełnie nową erę opartą na prawach człowieka i demokracji – uważa Abdulbasset Belhassan kierujący Arabskim Instytutem Praw Człowieka w Tunisie. Jego zdaniem dokładnie na takim samym rozdrożu, jak Tunezja, są niemal wszystkie kraje, które dwa lata temu poszły ścieżką arabskiej rewolucji.

Rezygnacja premiera Hamadi Dżebali pomoże Tunezji zażegnać kryzys?

Tunezyjskiemu rządowi, stworzonemu przez Ennahdę i jej centrolewicowego koalicjanta, niemal od dnia powołania zarzucano niekompetencję. Od jesieni 2011 r. gabinet Dżebaliego nie zdołał przeprowadzić żadnej z kluczowych dla państwa reform. Na to nałożyły się skandale korupcyjne i – przede wszystkim – oskarżenia o sprzyjanie fundamentalizmowi. Jak by tego było mało, kraj zmaga się z kryzysem gospodarczym. Pracy nie ma prawie co piąty Tunezyjczyk,  a inflacja utrzymuje się na poziomie 10 proc.

Jak złe z tych wszystkich powodów są notowania Ennahdy, mogła się ona przekonać w drugą rocznicę rewolucji, gdy na ulice wyszły tysiące ludzi. Na transparentach widniały hasła: „Powstającej dyktaturze – nie! Dyktaturze religijnej – nie!". Ludzie wymachując flagami skandowali: „Precz z Ennahdą" i „Gdzie jest konstytucja? Gdzie demokracja?".

Ennahda może zdołałaby dotrwać jakoś do wyborów, gdyby nie sprawa Szokriego Belaida. Przywódca opozycji oskarżał rząd o to, że dał „zielone światło" politycznym zabójstwom. Konferencję prasową w tej sprawie zorganizował dzień przed tym, jak jego samego zamordowali nieznani sprawcy.

Politycy w Tunisie ogłosili, że  nowy rząd ma być receptą na kryzys. Przewodniczący Ghannouchi oświadczył, że partia na razie nie wskaże kandydata na premiera, ale chce negocjacje prowadzić tak szybko, by nowy rząd zebrał się pod koniec tego tygodnia.

Ostatnie napięcia w Tunezji porównywane są do sytuacji w Egipcie. Tam także doszło do masowych demonstracji w drugą rocznicę rewolucji. Egipt był jednak jeszcze bardziej krwawy: w starciach różnych grup demonstrantów  i policji zginęło od 25 stycznia około 70 osób.

Protestujący w Kairze i innych egipskich miastach, tak samo jak Tunezyjczycy, domagają się reform politycznych i społecznych. Oskarżają także  szefa państwa o zdradę ideałów rewolucji, która umożliwiła mu dojście do władzy. Podobnie jak w Tunisie coraz głośniej słychać także pretensje o ultrakonserwatyzm.

– Islamiści, bo w obu krajach władzę zdobyły emanacje Bractwa Muzułmańskiego, sądzili, że aby rządzić, wystarczy zdobyć  po prostu zdobyć władzę, a samo rządzenie będzie już łatwe. Wyobrażali sobie, że będą w stanie zmusić ludzi, by zrezygnowali z idei, które dwa lata temu wyprowadziły ich na ulice i doprowadziły do zmian – twierdzi Abou Yaareb Marzouki, profesor filozofii związany z rządzącą Ennahdą.

Jego zdaniem ugrupowania islamistów, które dwa lata temu dołączyły do antyrządowych demonstracji arabskiej wiosny, a niekiedy je także inspirowały, nie były do końca uczciwe wobec swego przyszłego elektoratu. – Po zwycięstwie rewolucji, podczas kampanii wyborczych twierdziły, że nie zależy im na islamizacji, a na reformach i demokracji. Społeczeństwa okazały się dojrzalsze od nich i rozliczają je teraz. To przyspieszona lekcja demokracji – uważa prof. Marzouki.

Daleka od normalizacji politycznej sytuacja panuje w całym Maghrebie. Coraz aktywniejsi są islamiści z Al-Kaidy, którzy spacyfikowani przez wojsko algierskie przenieśli swoją walkę do sąsiedniego Mali. Upadek słabego rządu w tym państwie i rozlanie się dżihadu na cały region powstrzymała tylko zdecydowana interwencja Francji.

W samej Algierii kontrolowany spokój zapewniają głównie siły bezpieczeństwa prezydenta Abdelaziza Butefliki. W Maroku natomiast ruch, który dwa lata temu próbował wychodząc na ulice doprowadzić do reform, dziś jest praktycznie w rozsypce.

Nie wiadomo, czy premier Hamadi Dżebali, jadąc do pałacu prezydenckiego, miał pewność, czy jego rezygnacja zostanie przyjęta. – Obiecałem, że złożę urząd, jeśli mój plan się nie powiedzie – mówił tuż przed wejściem na rozmowy do prezydenta.

– Dziś wielu moich rodaków jest rozczarowanych sytuacją w kraju i musimy zrobić wszystko, by odzyskać ich zaufanie. Pierwszym krokiem ku temu jest moje podanie się do dymisji – powiedział Dżebali.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019