Eurorząd na razie jeszcze nierealny

Angela Merkel i Francois Hollande zaapelowali o rząd strefy euro. Szanse na stworzenie takiego ciała w UE są małe.

Aktualizacja: 04.06.2013 03:14 Publikacja: 04.06.2013 02:31

Eurorząd na razie jeszcze nierealny

Foto: AFP

Za niecałe cztery tygodnie przywódcy UE na szczycie w Brukseli będą po raz kolejny dyskutować o sposobach ściślejszej integracji gospodarczej.  Polska dyplomacja od lat hamuje zapędy niektórych państw UE do tworzenia osobnych struktur strefy euro.

Raczej z sukcesem, bo najwięksi w tym gronie nie zgadzają się odnośnie do kierunku, w jakim powinna zmierzać Europa, a wszystkie konkretne propozycje rozbijają się o brak jedności i przeszkody traktatowe. Podobnie może stać się z ostatnią deklaracją francusko-niemiecką. W ubiegłym tygodniu Angela Merkel przybyła do Paryża na ratunek tonącemu Francois Hollande'owi. Nie dość, że jego popularność jest rekordowo niska, to jeszcze Bruksela nakazuje Paryżowi przeprowadzenie niepopularnych reform. A krytycy mówią, że głos Paryża – niegdyś potężny w duecie z Berlinem – nie jest już tak słyszalny. – Wszyscy mówią, że nie ma między nami porozumienia. W wielu sprawach jednak się zgadzamy. Są pewne różnice w niuansach podkreślane przez media – przekonywał Hollande.

Na dowód tej jedności francuski prezydent i niemiecka kanclerz zaprezentowali wspólny dokument zawierający znane od lat propozycje wzmocnienia strefy euro. Wśród nich powołanie stałego przewodniczącego eurogrupy, częstsze zwoływanie szczytów strefy euro, specjalny fundusz (rodzaj osobnego budżetu) dla tej grupy czy osobne ciało parlamentarne tylko dla przedstawicieli  17 państw posługujących się wspólną walutą.

To tematy, które – zastosowane z wykluczeniem pozostałych państw UE – oznaczałaby głębsze podziały w Unii i na które Polska zawsze reagowała wrażliwie. – I tym razem trzeba te inicjatywę odnotować z niepokojem – przyznaje w rozmowie z „Rz" Rafał Trzaskowski, eurodeputowany PO, członek Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego.

Jednak zarówno dotychczasowa praktyka, jak i rzeczywistość traktatowa pokazują, że takie inicjatywy mają nikłe szanse realizacji bez zmian traktatowych i bez zmian sposobu myślenia w czołowych stolicach UE. Po pierwsze, powołanie stałego szefa eurogrupy może dodatkowo skomplikować i tak nieprzejrzystą strukturę zarządzania w UE.

Istnieją dwa wysokie stanowiska i przez ostatnie trzy lata szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej Jose Barroso z trudem wypracowali podział zadań. Faktycznie zresztą to ten pierwszy działa w praktyce jak szef państw strefy euro, bo zwołuje szczyty dla tej wspólnoty. Van Rompuy, szczęśliwie dla Polski, nie jest zwolennikiem zbyt wielu odrębnych spotkań i stara się koordynować ze szczytami UE albo organizować w formule państw sygnatariuszy paktu fiskalnego. Do tego grona należą wszyscy oprócz Wielkiej Brytanii i Czech.

Trudne jest także stworzenie odrębnego ciała parlamentarnego dla strefy euro.

– Można oczywiście powołać podkomisję ds. euro w ramach Komisji ds. Gospodarczych PE. Ale nie da się zablokować jej dla przedstawicieli państw spoza strefy euro. To już było sprawdzane – uważa Trzaskowski. Wreszcie odrębny budżet strefy euro tylko pozornie jest w interesie obu państw. Bo Francja widzi go jako bezwarunkową solidarność z zadłużonymi, np. w formie wspólnych euroobligacji. Niemcy zgadzają się na dodatkowe pieniądze dla strefy euro, ale tylko pod warunkiem wypełnienia przez chętnych warunków przeprowadzenia reform strukturalnych. W takiej formule zresztą fundusz mógłby być otwarty dla Polski i innych państw spoza strefy euro.

Ostatnia deklaracja Paryża i Berlina może więc stać się dopiero przedmiotem głębszej debaty. Ale nie wcześniej niż w 2015 roku, który jest najwcześniejszym terminem dyskusji o zmianach traktatowych.

Za niecałe cztery tygodnie przywódcy UE na szczycie w Brukseli będą po raz kolejny dyskutować o sposobach ściślejszej integracji gospodarczej.  Polska dyplomacja od lat hamuje zapędy niektórych państw UE do tworzenia osobnych struktur strefy euro.

Raczej z sukcesem, bo najwięksi w tym gronie nie zgadzają się odnośnie do kierunku, w jakim powinna zmierzać Europa, a wszystkie konkretne propozycje rozbijają się o brak jedności i przeszkody traktatowe. Podobnie może stać się z ostatnią deklaracją francusko-niemiecką. W ubiegłym tygodniu Angela Merkel przybyła do Paryża na ratunek tonącemu Francois Hollande'owi. Nie dość, że jego popularność jest rekordowo niska, to jeszcze Bruksela nakazuje Paryżowi przeprowadzenie niepopularnych reform. A krytycy mówią, że głos Paryża – niegdyś potężny w duecie z Berlinem – nie jest już tak słyszalny. – Wszyscy mówią, że nie ma między nami porozumienia. W wielu sprawach jednak się zgadzamy. Są pewne różnice w niuansach podkreślane przez media – przekonywał Hollande.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021