Za niecałe cztery tygodnie przywódcy UE na szczycie w Brukseli będą po raz kolejny dyskutować o sposobach ściślejszej integracji gospodarczej. Polska dyplomacja od lat hamuje zapędy niektórych państw UE do tworzenia osobnych struktur strefy euro.
Raczej z sukcesem, bo najwięksi w tym gronie nie zgadzają się odnośnie do kierunku, w jakim powinna zmierzać Europa, a wszystkie konkretne propozycje rozbijają się o brak jedności i przeszkody traktatowe. Podobnie może stać się z ostatnią deklaracją francusko-niemiecką. W ubiegłym tygodniu Angela Merkel przybyła do Paryża na ratunek tonącemu Francois Hollande'owi. Nie dość, że jego popularność jest rekordowo niska, to jeszcze Bruksela nakazuje Paryżowi przeprowadzenie niepopularnych reform. A krytycy mówią, że głos Paryża – niegdyś potężny w duecie z Berlinem – nie jest już tak słyszalny. – Wszyscy mówią, że nie ma między nami porozumienia. W wielu sprawach jednak się zgadzamy. Są pewne różnice w niuansach podkreślane przez media – przekonywał Hollande.
Na dowód tej jedności francuski prezydent i niemiecka kanclerz zaprezentowali wspólny dokument zawierający znane od lat propozycje wzmocnienia strefy euro. Wśród nich powołanie stałego przewodniczącego eurogrupy, częstsze zwoływanie szczytów strefy euro, specjalny fundusz (rodzaj osobnego budżetu) dla tej grupy czy osobne ciało parlamentarne tylko dla przedstawicieli 17 państw posługujących się wspólną walutą.
To tematy, które – zastosowane z wykluczeniem pozostałych państw UE – oznaczałaby głębsze podziały w Unii i na które Polska zawsze reagowała wrażliwie. – I tym razem trzeba te inicjatywę odnotować z niepokojem – przyznaje w rozmowie z „Rz" Rafał Trzaskowski, eurodeputowany PO, członek Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego.
Jednak zarówno dotychczasowa praktyka, jak i rzeczywistość traktatowa pokazują, że takie inicjatywy mają nikłe szanse realizacji bez zmian traktatowych i bez zmian sposobu myślenia w czołowych stolicach UE. Po pierwsze, powołanie stałego szefa eurogrupy może dodatkowo skomplikować i tak nieprzejrzystą strukturę zarządzania w UE.