Sądny dzień Mursiego

Dziś po południu upływa termin ultimatum, jakie egipska opozycja wyznaczyła prezydentowi na podanie się do dymisji.

Publikacja: 02.07.2013 01:16

Kair, dzielnica Mokatam, wczoraj. Atakom na biura Bractwa Muzułmańskiego towarzyszą grabieże. Fot. K

Kair, dzielnica Mokatam, wczoraj. Atakom na biura Bractwa Muzułmańskiego towarzyszą grabieże. Fot. Khalil Hamra

Foto: AP

Ultimatum postawiła też armia, dała dwie doby na dogadanie się rządu i opozycji.

Jeśli Mohamed Mursi nie zrezygnuje – zagroził w wydanym wczoraj komunikacie opozycyjny ruch Tamarud – rozpocznie się „kampania totalnego nieposłuszeństwa obywatelskiego". Co to oznacza, nie sprecyzowano, ale ruch już udowodnił, że potrafi organizować Egipcjan: w antyrządowych manifestacjach w niedzielę wzięło udział – wedle MSW w Kairze – nawet 17 mln ludzi, czyli więcej niż podczas protestów, które obaliły reżim Hosniego Mubaraka w 2011 r. Tysiące Egipcjan wciąż koczuje na placu Tahrir w Kairze, zapowiadając, że nie opuści go „aż do odejścia dyktatora".

Prezydent odpowiada jednak, że nigdzie się nie wybiera. Zamiast tego wczoraj ponownie zaproponował opozycji dialog.

Reżim w szeregu

Twórcy Tamarud twierdzą, że to ruch skupiający „osoby rozczarowane brakiem reform politycznych i gospodarczych" pod rządami Mursiego i potężnego Bractwa Muzułmańskiego, z którego się wywodzi. Pod szyldem ruchu zjednoczyły się dotąd skłócone świeckie ugrupowania, które zarzucają władzom zawłaszczenie władzy, chęć uczynienia z Egiptu państwa wyznaniowego, ale przede wszystkim brak społecznego mandatu do rządzenia – Tamarud poinformował w ubiegłym tygodniu, że zebrał 22 mln podpisów pod petycją w sprawie ustąpienia prezydenta (to prawie dwa razy więcej głosów niż Mursi zdobył w wyborach prezydenckich).

Nie jest to jednak sama opozycja, która na Tahrir dwa lata temu świętowała zwycięstwo arabskiej wiosny. – Dawna jedność zniknęła – uważa Islam Lotfy, jeden z przywódców rewolty w 2011 r. Przypomina, że wtedy świeccy i Bractwo Muzułmańskie stali po tej samej stronie. Teraz – twierdzi Lotfy – Bractwo zmieniło się w „bandę nieudaczników", a w szeregi świeckich wkroczyło wielu ludzi związanych z dawnym reżimem. – Ludzi, którzy zabijali moich przyjaciół i chcieli zabić mnie – mówi. Podobnie jak część przywódców z 2011 r. nie bierze udziału w ostatnich protestach.

Polityka policji

Dowodem na potwierdzenie  tych słów – ale też przedsmakiem chaosu, który może ogarnąć Egipt – są walki, jakie toczyły się wczoraj w Kairze przed siedzibą Bractwa Muzułmańskiego. Młodzi mężczyźni obrzucili gmach koktajlami Mołotowa i kamieniami. Potem włamali się do środka i wynosili meble oraz dokumenty, a na koniec podpalili budynek. Zginęło co najmniej siedem osób, ponad 100 zostało rannych.

Rzecznik Bractwa już zapowiedział, że będzie domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec policjantów, którzy byli na miejscu, ale nie interweniowali. Sęk w tym, że policja jest częścią antyrządowej rewolty. Kilka dni temu egipskie media szeroko relacjonowały spotkanie stowarzyszenia wysokich rangą oficerów policji. Jeden z nich, przypominając „zdradę, która doprowadziła do upadku Mubaraka", wzywał, by zminimalizować rozmiary obecnej „katastrofy". Zapowiedział też, że żaden policjant nie będzie chronił biur Bractwa. „A jeśli to zrobi, to na Boga Wszechmogącego przysięgam, że go zastrzelimy" – miał stwierdzić.

Podczas niedzielnych demonstracji wielu funkcjonariuszy dołączało do protestujących.

Układy ze służbami

Pretensje do działania policji ma także opozycja. Oskarża Mursiego o to, że zdradził jeden z kluczowych postulatów ich rewolucji: nie przeprowadził reformy służb bezpieczeństwa. Zamiast tego starał się z nimi układać i możliwe, że sytuacja, w której się teraz znalazł, częściowo jest tego właśnie konsekwencją. Zaraz po wybraniu na urząd Mursi powołał specjalną komisję, która miała zbadać przypadki nadużywania siły podczas rewolucji w 2011 r. Raport komisji został jednak utajniony, a trzech oficerów dostało nominacje generalskie. Jednocześnie pojawiły się oskarżenia, że związani z Bractwem Muzułmańskim prokuratorzy wytaczają procesy opozycjonistom i dziennikarzom krytykującym rząd.

Jeśli ani Mursi, ani ruch Tamarud nie pójdą na ustępstwa, już dziś może dojść do konfrontacji. Problem w tym – na co zwracają uwagę analitycy – że nawet jeśli opozycja przeforsuje swój plan, zwolennicy Mursiego (to wedle ostatnich sondaży 28 proc. Egipcjan) odmówią legitymacji nowym władzom. A to oznacza eskalację konfliktu.

Armia zapowiedziała, że nie dopuści do rozlewu krwi. – Tyle że nawet jeśli wojskowi zdecydują się działać, może to nie rozwiązać problemów – zauważa politolog Nathan Brown z George Washington University i podkreśla, że armia nie jest w stanie zmienić głęboko spolaryzowanego społeczeństwa.

Egipskie Ministerstwo Zdrowia podało, że od niedzieli w starciach opozycji ze zwolennikami rządu w całym kraju zginęło co najmniej 16 osób, a blisko 800 zostało rannych.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022