Setki ludzi pojawiły się w sobotę na ulicach Springfield w Ohio. Przyszli przywódcy religijni, związkowcy, prawnicy i delegaci z innych miejscowości stanu. Wszystko po to, aby przekonać przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera do poparcia reformy imigracyjnej.
Republikanin powtarza co prawda, że trzeba o tym rozmawiać, ale jednocześnie nie chce zabrać stanowiska w najbardziej kontrowersyjnej kwestii – otwarcia drogi do obywatelstwa dla 11 mln mieszkających w USA nielegalnych imigrantów.
Podobne próby nacisku na kongresmenów mają miejsce w różnych miejscach USA. Rosnąca w siłę mniejszość latynoska chce w ten sposób przypomnieć, że bez jej poparcia coraz trudniej będzie wygrywać kolejne wybory.
Latynosi próbują skłonic republikańskich kongresmenów do poparcia ponad 800-stronicowego projektu przegłosowanego już przez Senat. Oprócz wspomnianego już wyżej programu amnestyjnego, w ustawie znalazły się zapisy o zwiększeniu bezpieczeństwa granic USA, utworzeniu nowych kategorii wiz pracowniczych i zmianach w ruchu bezwizowym, które pozwoliłyby Polakom na łatwiejsze podróżowanie za ocean.
Większość republikanów w Izbie Reprezentantów nie chce jednak nawet słyszeć o ścieżce do obywatelstwa, która za kilkanaście lat (tyle ma zająć oczekiwanie na naturalizację) przyczyniłaby się do wzmocnienia elektoratu Partii Demokratycznej. Mimo nacisków Latynosów, senatorów i Białego Domu Boehner na razie nie zamierza podejmować prac nad senackim projektem.