Mogę jedynie wezwać wyborców, aby głosowali na Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną – takie zdecydowane słowa Angeli Merkel są odpowiedzią na nową strategię FDP, partnera koalicyjnego jej rządu.
Nie brak opinii, że niweczą nadzieje liberałów, którzy chcieliby na plecach CDU wjechać w najbliższą niedzielę do Bundestagu. – Jeżeli chcecie rządu pani Merkel, głosujcie na FDP – namawia w spotach wyborczych Reiner Brüderle, jeden z liderów liberałów. Adresatem tego apelu są zwolennicy partii chadeckich CDU/CSU, którzy mieliby ze względów taktycznych oddać swe głosy na liberałów, ratując ich nie tylko od wyborczej klęski, ale umożliwiając także dalsze funkcjonowanie obecnej koalicji.
Bo FDP jest na dnie i może wypaść w niedzielę z gry.
Jeżeli FDP uda się przekroczyć 5-proc. próg wyborczy, to i tak wraz z 39 proc. głosów, jakie według sondaży uzyskają partie chadeckie, nie wystarczy to na uzyskanie większości mandatów w Bundestagu, co oznacza koniec dla obecnej konstelacji. Dramatyczne i upokarzające apele liderów FDP mogłyby jednak osłabić CDU. – Potrzebuję silnego mandatu do rządzenia – oświadczyła Angela Merkel w środę późnym wieczorem.
– Panika w FDP jest uzasadniona, ale sądzę, że jednak prześlizną się do Bundestagu – twierdzi prof. Werner Patzelt, politolog z uniwersytetu w Dreźnie. Nawet jeżeli tak się stanie, nie ma żadnych gwarancji, że kanclerz Angela Merkel stanie po raz drugi na czele tej samej koalicji rządowej. – Wszystko zależy od tego, czy do Bundestagu wejdzie Alternatywa dla Niemiec – mówi „Rz” Patzelt.