Wygrał w cuglach prawybory i to on najpewniej będzie następnym premierem Włoch.
W prawyborach na szefa lewicowej Partii Demokratycznej (PD), obecnie najliczniejszego w parlamencie i przewodzącego w sondażach ugrupowania politycznego, wzięło udział 2,5 miliona jej członków i sympatyków. Renzi zgodnie z oczekiwaniami zmiażdżył dwóch pozostałych konkurentów, otrzymując 68 proc. głosów.
Rok temu rzucił rękawicę politycznemu establishmentowi lewicy i potężnej, odziedziczonej po komunistach machinie partyjnej. Zapowiadał, że zezłomuje zardzewiały aparat i działaczy, więc przezwali go złomiarzem. Ale prawybory przegrał, bo zagrożeni zezłomowaniem – 125 sekretarzy partyjnych w prowincjach i regionach, też blisko 300 parlamentarzystów PD – postawili na aparatczyka z komunistyczną przeszłością Piera Luigiego Bersaniego. Ten, gdy w lutym br. przyszło do wyborów parlamentarnych, roztrwonił kilkunastupunktową przewagę nad centroprawicą Berlusconiego i zdołał zaledwie zremisować wydawałoby się wygrany mecz. Skutkiem jest obecny słaby, koalicyjny rząd Enrico Letty z PD, która musi dzielić władzę z centroprawicą.
Po tej klęsce pod wpływem miażdżącej krytyki partyjny aparat, rojący się od towarzyszy Włoskiej Partii Komunistycznej, z których wielu, m.in. szara eminencja i były premier Massimo D'Alema, jeździło na konsultacje do Moskwy z Breżniewem, musiał się ugiąć i pogodzić z odstawieniem na boczny tor.
Notabene jednym z weteranów WłPK i czołowych działaczy PD (do chwili wyboru na prezydenta) był Giorgio Napolitano, który poparł interwencję ZSRR na Węgrzech w 1956 r., a w 1973 r. wydalenie z Kraju Rad pisarza Aleksandra Sołżenicyna.