Filharmonia made in Germany

Niemcom nie udało się od dawna zakończyć żadnej budowy w terminie, nie mówiąc już o trzymaniu się kosztów.

Publikacja: 18.01.2014 14:30

Hamburska Elbphilharmonie miała kosztować 178 mln euro i być już gotowa. Budowa potrwa jednak jeszcz

Hamburska Elbphilharmonie miała kosztować 178 mln euro i być już gotowa. Budowa potrwa jednak jeszcze co najmniej trzy lata i pochłonie minimum 860 mln euro

Foto: AFP/ Bodo Marks/DPA

Niemcy słyną z solidności, bronią z żarliwością swej dumy narodowej wyrażającej się w trzech słowach: „made in Germany", ale cały świat przygląda się z narastającym zdumieniem, co dzieje się na niemieckich budowach.

Elbphilharmonie, czyli filharmonia nad Łabą, miała być tym dla Hamburga, czym dla Paryża Łuk Triumfalny, Statua Wolności dla Nowego Jorku czy Brama Brandenburska dla Berlina. Monumentalna budowla miała powalić na kolana nie tylko rozmachem architektonicznego projektu, ale i położeniem przy ujściu Łaby w dawnym porcie, gdzie stał kiedyś potężny spichlerz. Oczekiwano, że położona nieopodal Hafen City nowa luksusowa dzielnica mieszkaniowa na dawnym portowym nabrzeżu udowodni, iż bogate hanzeatyckie miasto nie straciło swej świetności.

W końcu w liczącej 1,7 mln mieszkańców metropolii mieszka 42 tys. niemieckich milionerów (nie licząc wartości ich mieszkań) i każdego z nich stać na apartament w tym bajkowym miejscu, w cenie kilkunastu tysięcy euro za metr kwadratowy. Gmach filharmonii miał udowodnić, że Hamburg nie powinien się kojarzyć ze słynną dzielnicą wszelakich uciech seksualnych Sankt Pauli lub też zadeklarowaną jako niebezpieczna strefą zamieszkaną przez lewackich rewolucjonistów toczących regularne boje z policją, jak w ostatnich tygodniach.

Tymczasem budowa filharmonii to jedna wielka katastrofa. Podobnie jak berlińskie lotnisko czy słynny dworzec w Stuttgarcie, nie wspominając już o wielu innych projektach budowlanych, takich jak nowy gmach Europejskiego Banku Centralnego (EBC) we Frankfurcie nad Menem. Żadna z tych budów nie została ukończona w terminie, budżet każdej został przekroczony, czasem kilkakrotnie, i w żadnym przypadku nie udało się ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za marnotrawienie setek milionów euro z pieniędzy podatników. Co gorsza, każdy z tych projektów nadszarpnął mocno wizerunek Niemiec jako kraju solidnych obywateli wytwarzających cenione na świecie dobra marki made in Germany.

– Niemcy się sypią, nie są już krajem świetnie zorganizowanym, a słynne cechy pruskie, jak niezawodność, solidność, punktualność czy oszczędność, odeszły dawno temu w przeszłość – piszą niemieckie media.

Do niedawna najlepszym przykładem było budowane od lat berlińskie lotnisko Berlin Brandenburg International, którego termin otwarcia przesuwano już pięć razy i którego koszty urosły do gigantycznych rozmiarów 5,1 mld euro, zamiast planowanych 1,7 mld.

Hamburska filharmonia bije w tej konkurencji – proporcjonalnie – wszelkie rekordy. Gdy podejmowano decyzję o jej budowie w 2005 roku, koszty szacowano na 186 mln euro. Z tego miasto Hamburg miało wyłożyć zaledwie 77 mln euro. To niewiele dla budżetu sięgającego 12 mld euro rocznie, po stronie wydatków.

Liczący 110 metrów wysokości budynek ulokowany na fundamentach solidnego starego spichlerza planowano ukończyć trzy lata temu. Sala koncertowa na ponad 2 tys. miejsc miała wtedy przyjąć pierwszych gości. Oczekiwano, że hotel, restauracje i superluksusowe apartamenty na najwyższych kondygnacjach zaludnią się śmietanką towarzyską z całego świata.

Nic z tego. Budowa trwa,  sądy mają pełne ręce roboty, rozstrzygając pozwy wszystkich przeciwko wszystkim, za opóźnienia, zerwania kontraktów i zawyżanie kosztów. Te urosły do niebotycznej sumy 860 mln euro, z czego 800 mln popłynąć musi z kasy miejskiej, jeżeli budowa ma zostać ukończona w 2017 r. Siedem lat później, niż zakładano. Właśnie ukazała się licząca prawie 800 stron kolejna ekspertyza, z której praktycznie nic nie wynika poza tym, że od samego początku popełniono kardynalne błędy w planowaniu, zawarciu kontraktu z koncernem Hochtief, który władze miasta ciągle uzupełniały, nie bacząc na koszty. Doszło do tego, że szczoteczki klozetowe w sanitariatach kosztują niemal 300 euro za sztukę.

Wszystko to nie dziwi prof. Wernera Rothengattera, eksperta Instytutu Technologii ze Stuttgartu. Badał przebieg wielkich budów na świecie finansowanych ze środków publicznych i doszedł do wniosku, że winę za eksplozję kosztów ponoszą politycy. Zaniżaniem kosztów świadomie wprowadzają w błąd opinię publiczną i nie uwzględniają ryzyka związanego z każdym projektem. Powód jest prosty. Pragną jak najszybciej przeforsować swój projekt, a im jest on tańszy, tym mniej kłopotów z akceptacją. Kiedy to już nastąpi, projekt jest uzupełniany, koszty rosną, ale nic już nie jest w stanie go zatrzymać.

Jak w wypadku hamburskiej filharmonii. Gdy władzę objął prawie trzy lata temu nowy burmistrz Olaf Scholtz (SPD), na swej pierwszej konferencji prasowej oświadczył, że najlepszym zakończeniem nieudanego projektu byłoby wstrzymanie jej budowy i umieszczenie na niedokończonej ruinie wielkiego napisu w rodzaju: „Jest to pomnik... i tu pojawić się powinno kilka nazwisk". Miał na myśli przede wszystkim swego poprzednika Ole von Beusta (CDU). Był to żart, gdyż wszyscy zdawali sobie doskonale sprawę, że w taki sposób sprawy zakończyć się nie da. Sięgnięto raz jeszcze do kasy miejskiej po kolejne miliony. Tym sposobem wcześniej czy później filharmonia stanie się symbolem Hamburga. O kosztach nikt nie będzie pamiętał.

Podobnie jak nikt nie wspomina już o miliardzie euro wydanych na budowę Hauptbahnhof, dworca centralnego w Berlinie, z którego konstrukcji wypadła w czasie pierwszego sztormu kilkutonowa stalowa belka. Szczęśliwie nikt nie ucierpiał.

Za to przez długie lata pamiętać się będzie o niechlubnej budowie nowego berlińskiego lotniska. Specjalna komisja wykryła przy pierwszej kontroli 20 tys. usterek budowlanych. Nie działała wentylacja i system przeciwpożarowy.

Przez dłuższy czas szefem całego projektu był menedżer, który kiedy zaczął zarządzać budową, pisał pracę doktorską, spędzając sporo czasu w bibliotekach.

W Stuttgarcie koszt budowy nowego dworca wzrósł z 3,1 mld euro do prawie 7 mld. Za to wszystko płacą bez szemrania niemieccy podatnicy. Podobnie jak w dużej części za nową siedzibę Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie. Obliczono właśnie, że koszt stworzenia jednego miejsca pracy w nowym wieżowcu wyniesie 600 tys. euro, co odpowiada cenie domu jednorodzinnego. I to w czasach kryzysu.

Niemcy słyną z solidności, bronią z żarliwością swej dumy narodowej wyrażającej się w trzech słowach: „made in Germany", ale cały świat przygląda się z narastającym zdumieniem, co dzieje się na niemieckich budowach.

Elbphilharmonie, czyli filharmonia nad Łabą, miała być tym dla Hamburga, czym dla Paryża Łuk Triumfalny, Statua Wolności dla Nowego Jorku czy Brama Brandenburska dla Berlina. Monumentalna budowla miała powalić na kolana nie tylko rozmachem architektonicznego projektu, ale i położeniem przy ujściu Łaby w dawnym porcie, gdzie stał kiedyś potężny spichlerz. Oczekiwano, że położona nieopodal Hafen City nowa luksusowa dzielnica mieszkaniowa na dawnym portowym nabrzeżu udowodni, iż bogate hanzeatyckie miasto nie straciło swej świetności.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017