Przywódcy 28 państw UE zjeżdżają w czwartek do Brukseli na dwudniowe spotkanie na szczycie. Pierwotnie planowane jako debata na temat wyzwań energetycznych i klimatycznych oraz dyscypliny finansowej, faktycznie stanie się miejscem decyzji o reakcji UE na aneksję Krymu przez Rosję.
– Kryzys ukraiński stał się głównym tematem szczytu – przyznał wysoki rangą dyplomata UE.
Jedno jest pewne – UE jednomyślnie potępia działania Putina i nie uznaje żadnych praw Rosji do Krymu. Cały czas wspiera też Ukrainę, czego symbolicznym wyrazem ma być podpisanie w piątek politycznej części umowy stowarzyszeniowej. Praktycznie bez konsekwencji, stanowi jednak polityczny sygnał, tym bardziej że wiąże się to z kolejną wizytą premiera Arsenija Jaceniuka w Brukseli.
Komisja Europejska zdecydowała też wczoraj o uruchomieniu dodatkowego 1 miliarda euro szybkiej pomocy makrofinansowej. To gotówka, której Kijów może użyć na uregulowanie bieżących zobowiązań. Uzupełnia ona wcześniej uzgodnioną kwotę 600 mln euro. Pieniądze będą dostępne, ale nie bezwarunkowo, choć wcześniej była taka propozycja. Bruksela zdecydowała jednak, że najpierw Ukraina musi podpisać umowę z MFW, która gwarantuje 15 mld dolarów w zamian za reformy gospodarcze, w tym urealnienie cen energii. KE obiecuje też kolejne pieniądze i pożyczki na modernizację gospodarki.
O dowody wsparcia Ukrainy w gronie UE znacznie łatwiej niż o twardą odpowiedź wobec Rosji. Przemówienie Putina we wtorek, w którym wygłosił uzasadnienie aneksji Krymu, uświadomiło politykom w UE, że wracają stare czasy mocarstwowej polityki Rosji. Ale nikt nie chce na to odpowiadać izolacją gospodarczą Rosji. Teoretycznie ta trzecia faza sankcji została zawarta w propozycjach nadzwyczajnego szczytu z 6 marca, jednak poparcia dla tego nie ma.