W wygłoszonym w nocy z niedzieli na poniedziałek przemówieniu p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow dał rosyjskim separatystom czas do ósmej rano czasu warszawskiego na opuszczenie okupowanych budynków publicznych i oddanie broni. W zamian obiecywał im amnestię. Po tym terminie zapowiadał jednak antyterrorystyczną operację „na dużą skalę".
– Nie pozwolimy na powtórzenie krymskiego scenariusza na wschodzie Ukrainy – oświadczył Turczynow.
Separatyści w kolejnych miastach
Jednak w poniedziałek wieczorem ukraińskich oddziałów w Doniecku, Słowiańsku, Kramatorsku, Mariupolu i innych miejscowościach obwodu donieckiego, w których rosyjscy separatyści zajęli budynki publiczne, wciąż nie było. Więcej: buntownicy zajeli dowództwa milicji w kolejnych miejscowościach, w tym w 300-tysięcznej Gorłówce. Szokujący film opublikowany na YouTube pokazał, jak „rosyjski podpułkownik" z Symferopola przejmuje dowodzenie nad kilkudziesięcioosobowym lokalnym oddziałem milicjantów, nie napotykając z ich strony najmniejszego oporu.
– To są ludzie, którzy całe życie mieszkali we wschodniej Ukrainie. Nowe władze w Kijowie nie mogą liczyć na ich lojalność – mówi „Rz" Witalij Łukianienko, rzecznik zdymisjonowanego pod koniec stycznia premiera Mykoły Azarowa, który także wywodzi się z Doniecka.
Aby przygotować interwencję, Turczynow zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ale tu okazało się, że armia nie jest skłonna do interwencji.