Zapowiedziana w styczniu tego roku budowa pomnika od początku wzbudzała kontrowersje. Planom sprzeciwiły się przede wszystkim organizacje żydowskie ze Związkiem Żydowskich Gmin Wyznaniowych (Mazsihisz) na czele, ale także organizacje polityczne lewicy. Krytyczne opinie wyraziły też grupy historyków.
Spór okazał się na tyle ostry, że władze zdecydowały się na zawieszenie prac (pierwotnie odsłonięcie pomnika planowano w 70. rocznicę rozpoczęcia niemieckiej okupacji, czyli 19 marca). Jak się wydaje, chodziło o wyciszenie historyczno- -politycznego sporu na czas kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Po wyborach na plac Wolności w Budapeszcie, gdzie ma stanąć pomnik, znów wróciły firmy budowlane, co wywołało kolejne protesty. W zeszłym tygodniu lewicowi demonstranci przewrócili ogrodzenie wokół placu budowy, oskarżając władze o „fałszowanie historii".
Pamięć i polityka
– Niestety, upamiętnienie ofiar stało się przedmiotem gry politycznej – mówi w rozmowie z „Rz" znany węgierski historyk Krisztián Ungváry. – Można się domyślać, że Fidesz chciał przeciągnąć na swoją stronę część wyborców Jobbiku. Niektórzy politycy prawicy uznali, że „głośna mniejszość nie może narzucać nam swoich poglądów".
Rząd stoi na stanowisku, że pomnik ma upamiętniać wszystkie ofiary niemieckiej agresji, niezależnie od pochodzenia. Najdobitniej wyraził to historyk Sándor Szakály, dyrektor zbliżonego do Fideszu instytutu historycznego Veritas. Szakály odmówił nam jednak komentarza, twierdząc, że został napiętnowany przez polityków lewicowych jako antysemita. Stwierdził jedynie, że „wszystkie ofiary mają prawo do upamiętnienia".
Jak zwykle w przypadku kontrowersyjnych problemów historycznych prawda zdaje się leżeć pośrodku. Niemcy w marcu 1944 r. rzeczywiście wkroczyli na teren Węgier, które jednak były już wcześniej państwem sojuszniczym. Okupacja, której powodem były próby poszukiwania kontaktów z aliantami podjęte przez regenta Miklósa Horthyego, została przeprowadzona stosunkowo niewielkimi siłami, nie napotykając zbrojnego oporu. Konsekwencją okupacji było aresztowanie i zamordowanie kilkuset polityków i działaczy znanych z antyniemieckich poglądów (ofiarami gestapo padło także wielu Polaków, którzy wcześniej zostali przyjęci przez rząd Węgier, wśród nich pomagający Żydom delegat rządu na uchodźstwie Henryk Sławik).