Węgierskie kłopoty z trudną historią

Budowa pomnika ofiar niemieckiej okupacji Węgier z 1944 r. wywołała ostre spory polityczne.

Aktualizacja: 15.04.2014 14:02 Publikacja: 15.04.2014 02:12

Protest na placu Wolności. Lewica wykorzystuje konflikt do odwrócenia uwagi od klęski wyborczej

Protest na placu Wolności. Lewica wykorzystuje konflikt do odwrócenia uwagi od klęski wyborczej

Foto: PAP/EPA

Zapowiedziana w styczniu tego roku budowa pomnika od początku wzbudzała kontrowersje. Planom sprzeciwiły się przede wszystkim organizacje żydowskie ze Związkiem Żydowskich Gmin Wyznaniowych (Mazsihisz) na czele, ale także organizacje polityczne lewicy. Krytyczne opinie wyraziły też grupy historyków.

Spór okazał się na tyle ostry, że władze zdecydowały się na zawieszenie prac (pierwotnie odsłonięcie pomnika planowano w 70. rocznicę rozpoczęcia niemieckiej okupacji, czyli 19 marca). Jak się wydaje, chodziło o wyciszenie historyczno- -politycznego sporu na czas kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Po wyborach na plac Wolności w Budapeszcie, gdzie ma stanąć pomnik, znów wróciły firmy budowlane, co wywołało kolejne protesty. W zeszłym tygodniu lewicowi demonstranci przewrócili ogrodzenie wokół placu budowy, oskarżając władze o „fałszowanie historii".

Pamięć i polityka

– Niestety, upamiętnienie ofiar stało się przedmiotem gry politycznej – mówi w rozmowie z „Rz" znany węgierski historyk Krisztián Ungváry. – Można się domyślać, że Fidesz chciał przeciągnąć na swoją stronę część wyborców Jobbiku. Niektórzy politycy prawicy uznali, że „głośna mniejszość nie może narzucać nam swoich poglądów".

Rząd stoi na stanowisku, że pomnik ma upamiętniać wszystkie ofiary niemieckiej agresji, niezależnie od pochodzenia. Najdobitniej wyraził to historyk Sándor Szakály, dyrektor zbliżonego do Fideszu instytutu historycznego Veritas. Szakály odmówił nam jednak komentarza, twierdząc, że został napiętnowany przez polityków lewicowych jako antysemita. Stwierdził jedynie, że „wszystkie ofiary mają prawo do upamiętnienia".

Jak zwykle w przypadku kontrowersyjnych problemów historycznych prawda zdaje się leżeć pośrodku. Niemcy w marcu 1944 r. rzeczywiście wkroczyli na teren Węgier, które jednak były już wcześniej państwem sojuszniczym. Okupacja, której powodem były próby poszukiwania kontaktów z aliantami podjęte przez regenta Miklósa Horthyego, została przeprowadzona stosunkowo niewielkimi siłami, nie napotykając zbrojnego oporu. Konsekwencją okupacji było aresztowanie i zamordowanie kilkuset polityków i działaczy znanych z antyniemieckich poglądów (ofiarami gestapo padło także wielu Polaków, którzy wcześniej zostali przyjęci przez rząd Węgier, wśród nich pomagający Żydom delegat rządu na uchodźstwie Henryk Sławik).

Spór o sprawców

Z drugiej strony zdecydowaną większość ofiar okupacji stanowili Żydzi. Byli oni internowani i wysyłani do Auschwitz, jednak nie przez Niemców, ale przez nadgorliwą węgierską żandarmerię. Historycy podkreślają przy tym, że pierwsze deportacje odbyły się już w 1941 r. na długo przed okupacją, choć były sporadyczne, a sytuacja diaspory żydowskiej na tle innych państw Europy była wyraźnie lepsza. Dopiero w końcowej fazie wojny ok. 8 tys. Żydów zostało zamordowanych przez bojówki węgierskich faszystów (tzw. strzałokrzyżowców). Łącznie w czasie wojny zginęło 400 tys. węgierskich Żydów.

Krytycy pomnika okupacji uważają, że pominięcie milczeniem tych faktów fałszuje historię. Zastrzeżenia zgłosili też architekci, których zdaniem nawiązujący do estetyki z okresu międzywojennego projekt pomnika ociera się o kicz.

Spór o upamiętnienie ofiar wojny skutecznie popsuł i tak problematyczne relacje rządu ze środowiskami żydowskimi, nawet mimo jednoznacznej deklaracji premiera Orbána, który podczas zorganizowanej w styczniu zeszłego roku w Budapeszcie konferencji Światowego Kongresu Żydów zapowiedział walkę z przejawami antysemityzmu. Organizacje żydowskie odmówiły udziału we wspólnej organizacji Roku Pamięci Holocaustu, dlatego dotychczas nie powstała planowana wcześniej wystawa upamiętniająca losy ofiar, tzw. Dom Losów.

Zapowiedziana w styczniu tego roku budowa pomnika od początku wzbudzała kontrowersje. Planom sprzeciwiły się przede wszystkim organizacje żydowskie ze Związkiem Żydowskich Gmin Wyznaniowych (Mazsihisz) na czele, ale także organizacje polityczne lewicy. Krytyczne opinie wyraziły też grupy historyków.

Spór okazał się na tyle ostry, że władze zdecydowały się na zawieszenie prac (pierwotnie odsłonięcie pomnika planowano w 70. rocznicę rozpoczęcia niemieckiej okupacji, czyli 19 marca). Jak się wydaje, chodziło o wyciszenie historyczno- -politycznego sporu na czas kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Po wyborach na plac Wolności w Budapeszcie, gdzie ma stanąć pomnik, znów wróciły firmy budowlane, co wywołało kolejne protesty. W zeszłym tygodniu lewicowi demonstranci przewrócili ogrodzenie wokół placu budowy, oskarżając władze o „fałszowanie historii".

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021