Prezydent rządzi krajem od 1999 r. i ma za sobą cały aparat partii władzy – Narodowego Frontu Wyzwolenia (FLN). Bouteflikę wspierają media, aparat bezpieczeństwa i związki zawodowe, tak więc jego przewaga jest niekwestionowana.
Problem w tym, że 77-letni przywódca od trzech lat jest w nie najlepszej formie. W 2011 r. doznał wylewu i od tej pory wyjątkowo rzadko pojawia się publicznie. Część oponentów twierdzi wręcz, że w istocie rządy sprawuje wąska grupa jego najbliższych kolegów partyjnych i generałów.
Urzędnicy państwowi zaprzeczają tym pogłoskom. Dowodem na dobry stan prezydenta, którego kurowali najlepsi francuscy specjaliści, mają być jego oficjalne spotkania z zagranicznymi gośćmi. Nie zmienia to faktu, że Bouteflika praktycznie nie brał udziału w kampanii wyborczej.
Najważniejszy kandydat opozycyjny Ali Benflis (notabene dysydent z FLN) nie potrafił przekonać do siebie wyborców. Podczas kampanii ostrzegał przed możliwymi oszustwami partii rządzącej. Twierdzi, że w czasie wyborów w 2009 r., gdy Bouteflika zdobył 90 proc. głosów, doszło do „nadużyć na skalę przemysłową".
FLN zdaje się wpływać na wybory, ale w istocie nie ma takiej potrzeby. Mimo zauważalnej apatii społecznej w zwycięstwie pomaga władzom słabość i rozbicie opozycji. W czasie kampanii zdołała ona zorganizować jedynie kilka demonstracji pod hasłem „baraka!" (dość). W ostatnim, zorganizowanym w Algierze marszu udział wzięło w środę ledwie kilka tysięcy osób.