Państwo włoskie w różnych formach zainwestowało w Expo co najmniej 15 mld euro. Eksperci szacują korzyści, które z tego tytułu spłyną na włoską gospodarkę do 2020 roku, na 25 mld euro.
W wystawie, która rozpocznie się 1 maja przyszłego roku i potrwa sześć miesięcy, udział weźmie 147 państw. Trwa budowa 60 pawilonów. Bezpośrednio i pośrednio w organizację wydarzenia zaangażowanych jest blisko 200 tys. Włochów.
Mediolan otrzymał Expo w 2008 r. Już rok później doszło do fali aresztowań, bo okazało się, że przetargi na prace ziemne i budowlane wygrywają firmy związane z mafią, jedynym włoskim przedsiębiorstwem, które w dobie kryzysu nie ma kłopotów z płynnością finansową.
Kiedy się wydawało, że wszystko jest na dobrej drodze, wybuchł właśnie kolejny kompromitujący skandal. Włosi mają wrażenie, że czas się cofnął, bo dwóch z aresztowanych to również bohaterowie afery sprzed 22 lat, gdy się okazało, że wszystkie partie polityczne żyją z łapówek przedsiębiorców w zamian za zlecenia od administracji publicznej. Wówczas Antonio Rognoni zbierał w Mediolanie pieniądze dla chadecji, a Primo Greganti dla komunistów. Włoskie media kpią, że przedtem obaj kradli dla swoich partii, a teraz dla siebie. I nie mogą się nadziwić, że skazani za korupcję ludzie wciąż mają tak ogromne wpływy i sieć kontaktów, które pozwalają pociągać za sznurki przy najważniejszej włoskiej inwestycji ostatnich lat.
Co więcej, przedsiębiorca budowlany Enrico Maltauro płacił im łapówki i wówczas, i teraz. Ujawnił, że aby otrzymać zlecenia na budowę kilku pawilonów Expo, rozstał się z 450 tys. euro. Powiedział: „22 lata temu wiedziałem, komu, jakiej partii i za co płacę. Teraz działałem na wyczucie. Tak się świetnie zorganizowali". Włoscy komentatorzy znów odwołują się do słynnego zdania z „Lamparta" Lampedusy: „Trzeba wiele zmienić, aby wszystko zostało po staremu". Podkreślają, że znów polityczno-biznesowe elity Włoch skompromitowały Italię w całym świecie.
Afera jest kolejnym ciosem dla politycznego establishmentu tego kraju. Rachunek przyjdzie z pewnością zapłacić przy urnach w wyborach do PE. W sondażach wyraźnie skoczyły notowania Beppe Grilla i jego populistycznego ruchu protestu. Może liczyć na ponad 25 proc. wsparcia.