P.o. prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zdecydował się na częściowe zamknięcie granicy z Federacją Rosyjską. – Zamknięta granica ma utrudnić przerzucanie z rosyjskiego terytorium broni i amunicji oraz najemników walczących po stronie prorosyjskich terrorystów w obwodach donieckim i ługańskim – oświadczył Turczynow podczas swojej wizyty w Słowiańsku.
Eksperci w Kijowie wskazują jednak, że całkowite zamknięcie granicy nie będzie proste. – To ciężko nazwać granicą, ponieważ nigdy nie odbywała się tam demarkacja – mówi „Rz" Ołeksij Melnyk z kijowskiego Centrum im. Razumkowa.
– Gdy Kijów próbował uporządkować wschodnią granicę, Moskwa odbierała to jako „nieprzyjazny gest". Jak twierdzi Melnyk, granica jest obecnie strzeżona jedynie przez funkcjonariuszy w cywilu, którzy nie są w stanie przeciwstawić się setkom uzbrojonych bojówkarzy.
Na razie zamknięte zostały jedynie trzy ukraińskie przejścia na wschodniej granicy z Rosją. Ale nawet to wywołało oburzenie Kremla.
– Zamiast otworzyć tę granicę dla wszystkich, którzy chcą opuścić strefę działań wojennych, ruch jest ograniczany. To skandaliczne i niedopuszczalne – powiedział rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz.