Kilka dni temu ukraińskie władze zdecydowały na zamknięcie ośmiu przejść granicznych z Rosją w obwodach donieckim i ługańskim. Tuż po tym separatystyczne władze samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej poinformowały, że kontrolują prawie 200 kilometrów granicy i urządzają własne punkty kontrolne w pomieszczeniach pozostawionych przez ukraińską straż graniczną.
- Armia „południowego-wschodu" kontroluje kilka odcinków granicy państwowej z Federacją Rosyjską. To w sumie 150-200 kilometrów – oświadczył Wasilij Nikitin, premier separatystycznej Ługańskiej Republiki Ludowej.
Jak ustaliła „Rz", separatyści rzeczywiście kontrolują kilka przejść granicznych, tworząc tym samym furtkę dla przybywających z Rosji tysięcy najemników.
- Funkcjonariusze ukraińskiej straży granicznej musieli opuścić osiem punktów kontrolnych, ponieważ ciągle znajdowały się pod ostrzałem i nie mogli dłużej stawiać oporu. Niestety, kilka z tych punktów zostało bezprawnie przejętych przez terrorystów – mówi „Rz" Siergiej Astachow, doradca szefa Ukraińskiej Straży Granicznej. – Ukraińskie władze oficjalnie poinformowały o zamknięciu przejść na stronę rosyjską i zgodnie z prawem Rosja miała również zamknąć granicę na tych odcinkach, jednak tego nie zrobiła – dodaje.
Ukraińskie media alarmują, że przez „dziurawą granicę" separatyści otrzymują rosyjską broń i ciężką artylerię. Kilka dni temu pod Słowiańskiem został zestrzelony ukraiński samolot transportowy An-26. Według kijowskiego Centrum Oporu Informacyjnego separatyści użyli przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych typu Wierba, niedawno wprowadzonych do uzbrojenia rosyjskich sił zbrojnych.