Mimo wyznaczania nowych ultimatów zarówno przez szefa lokalnego rządu Hongkongu Leung Chun-Yinga, jak i przywódców ruchu Occupy Central wtorek w Hongkongu okazał się dość spokojny.
W godzinach południowych demonstranci ze zdziwieniem zauważyli nawet zniknięcie z ulic funkcjonariuszy policji. Nie wiadomo, czy to gest mający pokazać dobrą wolę władz czy raczej przegrupowanie sił.
Przełomowa może się okazać środa, która jest dniem święta narodowego Chin (65. rocznica proklamowania ChRL). Początkowo ruch Occupy Central właśnie na ten dzień planował największe demonstracje, jednak z powodu nieporozumień wśród organizatorów tłumy wyszły na ulice już w ostatni weekend.
Jeszcze w poniedziałek dochodziło do starć z siłami porządkowymi, podczas których obrażenia odniosło nieco ponad 40 osób (w tym, jak twierdzi policja, 12 funkcjonariuszy). Informacje o brutalności policji i używaniu przez nią pocisków gumowych okazały się jednak przesadzone. Tak samo nie potwierdziły się informacje o wprowadzeniu do miasta chińskiego wojska.
Organizatorzy protestów bardzo zważają na zachowanie porządku i unikanie przemocy. Mimo obecności na ulicach Hongkongu nawet 150 tys. ludzi nigdzie nie widać zniszczeń, a służby porządkowe dbają nawet o usuwanie śmieci. Zdarzają się sytuacje niecodzienne – np. służby porządkowe demonstrantów uratowały człowieka, który chciał się rzucić z wiaduktu na Queensway.