Zebrani pod paulistańskim muzeum MASP mieszkańcy miasta, które nigdy nie popierało PT, trzymali kartki i transparenty z napisami „Precz z PT" i „Precz z Dilmą", „Gdzie twoja godność, Brazylio","Dobry bandyta, to martwy bandyta", ale też „Brazylia jest skorumpowana", „Stop korupcji" oraz „Dilma wiedziała", „Dilma wysyła nasze pieniądze na Kubę" oraz „Jesteśmy przeciwko fałszowaniu wyników wyborów".
Rządząca krajem przez ostatnie cztery lata Dilma Rousseff w poprzednią niedzielę o włos wygrała wybory z wspieranym w tej rozgrywce przez sektor przedsiębiorców kandydatem Socjaldemokratycznej Partii Brazylii (PSDB) – Aecio Nevesem. Choć Dilma w dzień wyborów zapowiedziała w podzielonym społecznie i politycznie kraju, że stawia na dialog, na razie nic na to nie wskazuje. W będącej na dobrej drodze do spadku wzrostu PKB 200-milionowej Brazylii trwa teraz oczekiwanie na nominację na stanowisko nowego ministra finansów.
To, co najbardziej dzieliło przed wyborami Aecia i Dilmę, za której rządów inflacja w kraju poszybowała do poziomu 6,5 proc., a państwowe mechanizmy ochrony rodzimych producentów skomplikowały pracę importerów, to poglądy na ekonomię. Neves chciał walczyć z inflacją i otwierać rynek na kapitał inny niż z krajów Ameryki Południowej, Dilma pogłębiała raczej współpracę z Kubą, Wenezuelą, Ekwadorem i Boliwią.
Hasła „Dilma wiedziała" odnoszą się do afer korupcyjnych, w które zamieszane były w ostatnich latach spółki państwowe oraz osoby z otoczenia prezydent. Ostatnią jest wciąż trwająca afera z udziałem spółki naftowej Petrobras.
Zarzuty o fałszowanie wyborów pokazują obawy Brazylijczyków o to, jak szczelny jej automatyczny system wykorzystywany w kraju w czasie głosowań. Wielu z nich po cichu zauważa za niepokojące to, że po oddaniu głosu w specjalnej maszynie nie otrzymuje się żadnego potwierdzającego to dokumentu, a system jest jak dotąd według oficjalnych doniesień nieomylny, choć w innych krajach zdarzały się błędy w czasie stosowania analogicznych rozwiązań.