Jutro w Stanach Zjednoczonych wybory do Kongresu oraz elekcje stanowe

Partia Republikańska może we wtorek odzyskać większość w Senacie. To spowoduje, że na ostatnie dwa lata Barack Obama praktycznie przestanie być prezydentem USA.

Aktualizacja: 03.11.2014 16:17 Publikacja: 03.11.2014 16:06

Prezydent Barack Obama wita dzieci z Waszyngtonu w Helloween, 31 października 2014 r.

Prezydent Barack Obama wita dzieci z Waszyngtonu w Helloween, 31 października 2014 r.

Foto: AFP

We wtorek Amerykanie wybiorą wszystkich 435 posłów w Izbie Reprezentantów USA, 33 spośród stu senatorów, 38 gubernatorów, 46 parlamentów stanowych oraz tysiące lokalnych urzędników od burmistrzów (m.in. Nowego Orleanu, San Diego i Waszyngtonu), przez szkolnych kuratorów po szeryfów.

W wielu stanach odbędą się także referenda – od wyboru podręczników szkolnych po legalizację marihuany. W sumie takich referendów będzie ponad 150.

Tegoroczna kampania wyborcza była niezwykle skomplikowana dla obu amerykańskich partii, bo pierwszy raz od wielu lat nie ma jednego tematu, który zdominowałby kampanię. Dla większości wyborców, jak niemal zawsze w USA, kluczowa jest oczywiście gospodarka, ale tym razem wyborcy zwracają uwagę na wiele różnych jej aspektów – od walki z bezrobociem, przez politykę klimatyczną, aż po walkę z nielegalną imigracją.

W wielu stanach niezwykle ważnym tematem kampanii jest (w USA nie ma ciszy wyborczej, kampania będzie trwać do zamknięcia ostatnich lokali wyborczych na zachodzie kraju w środę nad ranem czasu polskiego) reforma systemu ubezpieczeń społecznych, znana jako Obamacare. Wielu krytyków prezydenta uważa, że zrujnuje ona budżet jednocześnie zabijając ducha odpowiedzialności Amerykanów za ich własne życie i zdrowie.

Polityka zagraniczna praktycznie nie odgrywa roli w tegorocznej kampanii, choć wszystkie sondaże wskazują, że większości Amerykanów nie podoba się to, jak prezydent Obama radzi sobie z zagrożeniami zewnętrznymi – głównie z epidemią Eboli i z Państwem Islamskim.

Obamie nie pomaga też wśród wyborców pochodzenia żydowskiego poważny – jak na sojuszników - konflikt między Waszyngtonem a Jerozolimą w sprawie polityki Izraela wobec Palestyńczyków.

I choć we wtorek Amerykanie nie wybierają prezydenta, to tradycyjnie ocena jego pracy odbija się na ocenie pracy jego partii. Dlatego też w tegorocznej kampanii wielu Demokratów nie chciało, by prezydent im pomagał w walce o głosy wyborcze. Taka sytuacja nie jest wyjątkiem – prezydent George Bush został w ostatnich latach swej prezydentury faktycznie odsunięty przez kierownictwo Partii Republikańskiej od pomagania jej kandydatom do Kongresu.

Amerykańska polityka zawsze ma charakter przede wszystkim lokalny – poszczególne okręgi wyborcze nawet w tym samym stanie mogą się radykalnie różnić od siebie zainteresowaniami i profilem wyborców, kampania musi więc być bardzo skrupulatnie przykrojona do lokalnych wymogów.

Jednak ocena prezydenta zawsze decyduje o części oddanych głosów, przede wszystkim tych wyborców, którzy w różnych latach głosują raz na Demokratów, a raz na Republikanów. Z powodu kiepskich notowań prezydenta Obamy Demokraci oczekują w tym roku przegranej. Na ich niekorzyść gra też fakt, że spośród 33 foteli senatorskich, które będą głosowane we wtorek, aż 20 należy dziś do Demokratów.

Republikanie potrzebują odbić sześć z tych 20 miejsc (oczywiście nie tracąc przy tym ani jednego z 13 własnych foteli głosowanych w tegorocznych wyborach), by przejąć z rąk Demokratów większość w Senacie. Jeśli im się to uda, niemal na pewno całkowicie sparaliżują pracę prezydenta podczas jego ostatnich dwóch lat.

Specyfika procesu legislacyjnego w USA sprawia bowiem, że obie izby Kongresu USA przyjmują własne wersje ustawy, a potem ich przedstawiciele negocjują jej wspólny tekst. Jeśli po obu stronach stołu – tej Izby i tej Senatu – rządzą przedstawiciele tej samej partii, która wcześniej dzięki większości i tak przyjęła własne projekty ustaw, to oczywiście zdanie opozycji jest praktycznie skazane na nieustanne odrzucanie.

Wszystkie ośrodki badania opinii publicznej i think-tanki w USA przewidują, że Republikanie wygrają we wtorek. Różnice dotyczą tylko tego, jak duża to będzie wygrana, czyli jak duża będzie republikańska większość w Kongresie.

W Izbie Reprezentantów Republikanie, którzy dziś mają 234 z 435 miejsc, odbiorą niemal na pewno kilka miejsc Demokratom. Jeszcze latem analitycy w USA uważali, że będzie to 6-8 miejsc. Dziś wiele ośrodków analitycznych uważa, że będzie to 8-12 foteli poselskich.

W Senacie rządzą dziś Demokraci 53 do 45 (dwaj senatorzy mają status niezależnych, ale obaj zapisali się do klubu Partii Demokratycznej, co oznacza, że przynajmniej w najważniejszych sprawach głosują razem z Demokratami). Demokraci na pewno stracą jakieś miejsca, ale od tego, ile tych miejsc będzie, zależy przyszłość prezydentury Obamy.

Według „Raportu Politycznego Cooka” - gazety zajmującej się profesjonalną analizą trendów politycznych w USA – aż dziewięciu senatorów nie wie dziś, czy we wtorek przegrają walkę o reelekcję. Siedmiu z nich to Demokraci, dwaj to Republikanie.

Analitycy „Raportu...” uważają, że Republikanom może zabraknąć jednej lub dwóch wygranych do odebrania Demokratom większości w Senacie. Może się tak stać, bo Demokraci rozpoczęli wielką akcję przyciągnięcia do urn tych grup wyborców, którzy pomogli odnieść zdecydowane zwycięstwo w obu kampaniach prezydenckich Obamie – czyli kobiet, czarnoskórych i młodych.

W każdym z zagrożonych okręgów wyborczych w całym kraju Partia Demokratyczna prowadzi akcje zachęcania tych wyborców do pójścia na głosowanie. Działacze pomagają ludziom się rejestrować, a w dniu wyborów będą im pomagali dostać się do lokali wyborczych.

Problem w tym, że te wysiłki Demokratów mogą nie przynieść efektu. Według opublikowanego w poniedziałek sondażu #Wall Street Journal” i telewizji NBC, jedynie 11 proc. wyborców we wtorek stanowić będą młodzi w wieku 18-29 lat.

W 2012 roku, gdy przy okazji wyborów prezydenckich Demokraci utrzymali większość w Senacie i odzyskali kilka miejsc w Izbie Reprezentantów, niemal co piąty wyborca miał mniej niż 30 lat. Dla demokratów to fatalny znak, bo młodzi wyborcy zdecydowanie częściej głosują na nich niż na Republikanów.

Więcej będzie za to wyborców powyżej 65. roku życia, którzy chętniej głosują na Republikanów. We wtorek będzie to co czwarty wyborca, choć dwa lata temu był to zaledwie co szósty oddający głos.

Dla Europy utrata przez Demokratów większości w Senacie byłaby złą wiadomością. Oznaczać bowiem będzie, że Waszyngton, który w ostatniej dekadzie radykalnie podzielił się wzdłuż linii przynależności partyjnej, zostanie praktycznie sparaliżowany na najbliższe dwa lata.

Prezydent Obama będzie miał poważne problemy z przepchnięciem ustaw przez Kongres, który nie pozwoli mu na jakiekolwiek zwycięstwo, by nie utrudniać życia jego kandydatowi Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2016 roku.

Polityczny paraliż Waszyngtonu utrudni także koordynację działań Europy i USA w takich sprawach jak Ebola, czy zagrożenie ze strony Rosji. Prezydent będzie mógł oczywiście podejmować decyzje np. w sprawie ewentualnego rozszerzenia sankcji na Rosję, jednak wszelkie decyzje obejmujące zmiany w budżecie (np. w sprawie przesunięcia baz USA w Europie) będą praktycznie niemożliwe.

John Hudson, analityk pisma „Foreign Policy” uważa, że w razie przejęcia Senatu przez Republikanów z punktu widzenia Europy jedno może zmienić się na lepsze – mogą przyspieszyć negocjacje USA i UE w sprawie strefy wolnego handlu.

Układ znany od angielskiego skrótu TTIP jest mocno forsowany przez prezydenta Obamę. I choć Bruksela i Waszyngton mają jeszcze do rozwiązania wiele spornych kwestii, to największy opór układowi stawiają za oceanem nie Republikanie, lecz Demokraci, którzy obawiają się, że TTIP osłabi pozycję związków zawodowych i pracowników generalnie.

Republikanie w większości wierzą, że strefa wolnego handlu z UE i negocjowana niezależnie strefa wolnego handlu z Azją pomogą amerykańskim producentom i eksporterom. Republikański kongresman Charles Boustany, który zasiada w kluczowej dla TTIP komisji podatkowej Izby Reprezentantów, wprost mówi „Foreign Policy”: „Jeśli odzyskamy większość w Senacie, perspektywy układów o wolnym handlu będą o wiele lepsze”.

Wyniki wyborów w USA poznamy w środę nad ranem czasu polskiego. Ale jeśli potrzebne będą ponowne przeliczenia głosów lub wybory uzupełniające, to rozkład sił szczególnie w Senacie może być znany nawet dopiero po tygodniu.

We wtorek Amerykanie wybiorą wszystkich 435 posłów w Izbie Reprezentantów USA, 33 spośród stu senatorów, 38 gubernatorów, 46 parlamentów stanowych oraz tysiące lokalnych urzędników od burmistrzów (m.in. Nowego Orleanu, San Diego i Waszyngtonu), przez szkolnych kuratorów po szeryfów.

W wielu stanach odbędą się także referenda – od wyboru podręczników szkolnych po legalizację marihuany. W sumie takich referendów będzie ponad 150.

Pozostało 95% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021