Armia izraelska nie podaje szczegółowych informacji na temat swoich strat. Jej rzecznik gen. Moti Almoz, cytowany przez portale izraelskie, powiedział, że rakieta wystrzelona z południowego Libanu trafiła w samochód wojskowy, który poruszał się w konwoju.
Teraz już wiadomo, że zginęło dwóch żołnierzy izraelskich, a siedmiu jest rannych. Takich strat na północnej granicy Izrael nie doznał od dawna.
Podczas wymiany ognia na pograniczu zginął też żołnierz stacjonujących tam sił pokojowych ONZ (UNIFIL), według libańskiej gazety "Daily Star" to Hiszpan.
Niedługo po ataku na konwój ostrzelane przez moździerza zostały pozycje izraelskie na pobliskiej górze Hermon, leżącej na pograniczu Syrii (do niej należy szczyt 2814 m nad poziomem morza), Libanu i Izraela (kontroluje zachodnie zbocza do wysokości 2224 m).
Hezbollah ogłosił, że rozpoczął operację o 11:35. Kilkadziesiąt minut później rzecznik armii izraelskiej mówił o "pewnej ilości" rannych żołnierzy, którzy trafili do szpitala.